poniedziałek, 17 kwietnia 2017

uzależnienie jedenaste


Miesiąc później

Tuż po pierwszej w nocy piłaś drugą kawę z rzędu. Nikt by nie przypuszczał, że kofeina zastąpi Ci dawkę snu, chociaż łóżko, nad którym były zawieszone kolorowe lampiony, było oddalone o dziesięć metrów. Pod czerwonym, grubym kocem leżała Aleksandra i ze stosem białych kartek określała współrzędne geograficzne. Najbardziej jednak denerwowała Cię święcąca się co chwilę zielona dioda na jej telefonie. Bez względu na godzinę mogła liczyć na rozmowę ze swoim chłopakiem, a Twój uzależniający przestał się odzywać od rana, kiedy przywitał się tylko krótkim dzień dobry. Z zamyślenia wyrwał Cię podjeżdżający tramwaj, którym jeździłaś na każdy, pierwszy trening. Odłożyłaś notatki z piątkowego wykładu i odkładając zapełniony czarną cieczą kubek na półkę, uchyliłaś okno, wsłuchując się w dźwięk listopadowego deszczu. Analizowałaś dokładnie całe trzydzieści dni. Rodzice zaakceptowali Wasz związek, ojciec był gotowy dać Wam komplet kluczy do góralskiego, małego domku, w którym spędził z Twoją mamą pierwszą i ostatnią rocznicę ślubu, a najbliżsi przyjaciele kibicowali z całego serca i walczyli o rolę świadków na ślubie, który nawet nie pojawił się w myślach, podczas samotnego wieczoru. Wyrzucając do kosza zwiędnięty bukiet kwiatów, spojrzałaś na datę w kalendarzu. Od ostatniego spotkania minęły dwa tygodnie, rozmowy nie trwały prawie godzinę i każdy kontakt z dziewiętnastolatkiem skracał się do kilkunastu zdań.

-Przewiduję, że Fornal pojawi się w Łodzi za piętnaście minut. -odezwała się brunetka i sięgnęła poduszkę, przesiąkniętą mieszanką perfum, żelu pod prysznic i wody po goleniu. -Idź się przebierz, bo w tej chwili przypominasz sześćdziesięciolatkę, która już nic nie ma do pokazania.

-O tej godzinie Tomek śpi. -wskazałaś na zegarek. -W przeciwieństwie do Ciebie nie cierpi na bezsenność.

-Jeżeli pojawi się w tym mieszkaniu, to zakładasz bieliznę od Calvina, na którą wydałaś sto czterdzieści pięć złotych i dziewięćdziesiąt dziewięć groszy.

Po krótkiej kłótni, wyłączeniu powtórki programu kulinarnego, usłyszałaś trzykrotne pukanie do drzwi, które było charakterystyczne tylko dla jednej osoby. Umówiliście się na ten sposób komunikacji i w tym przypadku mogłaś usunąć nawet Judasza. Schodząc z łóżka, dotknęłaś stopami zimnych ciemnobrązowych paneli i przy wyjściu z sypialni, usłyszałaś jedynie śmiech studentki dietetyki, która zarzuciła po chwili Twoją wojskową kurtką.

-Pożyczam, kochanie. -zapięła zamek i minęła się z brunetem w drzwiach. -Bądźcie tylko cicho, bo muszę się uczyć.

-Myślę, że podczas jedzenia chińszczyzny zachowamy spokój. -objął Cię mocno w talii, składając pocałunek na policzku.

-Jutro opowiadasz mi wszystko, od początku, ze szczegółami, Marcyś. Inaczej możesz pożegnać się ze swoją ulubioną częścią garderoby. -uniosła brew i pobiegła na następne piętro.


💎

Po godzinie snu, odrzuciłeś kołdrę na bok, zakrywając jej nagie ciało, przed którego dotykiem nie powstrzymałby się żaden mężczyzna. Wchodząc do kuchni, włączyłeś radio i nastawiając ekspres, usiadłeś na blacie, aby przemęczenie z Tobą nie wygrało. Każda noc kończyła się zdarciem z siebie do pasowych ubrań i bielizny od znanego producenta. Nie broniliście się przed namiętnością, która mogłaby wygryźć potężne dziury, gdybyście ją zlekceważyli. Pasowała Wam pobudka po zarwanej nocy, a blondynka była uzależniona od paradowania po mieszkaniu w Twoich bawełnianych koszulkach, pachnących delikatnym płynem do płukania. W swoim życiu zrezygnowałaś z codziennego pokonywania dwóch kilometrów na basenie, przestałeś grać na starej gitarze po dziadku, która leżała zakurzona w kącie i miała służyć jedynie jako pamiątka dla kolejnych pokoleń, ale o drobnej blondynce, która swoją urodę odziedziła po zmarłej mamie, nie dało się tak  po prostu zapomnieć. Tylko głupiec zostawiłby taką kobietę, która przez sen wypowiadała pełną wersję Twojego imienia. Przykładając gorący kubek do ust, poczułeś jej chłodne dłonie na rozgrzanych barkach. Włosy uzależniającej pachniały miętą, od czarnych tęczówek nie dało się oderwać wzroku, a krótkie pocałunki składane na szyi, były jak rajd samochodem dla kilkuletniego chłopca. Miłośniczka rysowania sukien ślubnych i siatkarka walcząca od początku sezonu o miejsce w reprezentacji, przytuliła się mocno do Twojej klatki piersiowej. Po kilku minutach zrozumiałeś, że te czternaście dni było jak czternaście lat, spędzonych z dala od siebie, bez żadnego kontaktu.

-Tomek, nasz związek nie może tak wyglądać. -ułożyła palce pod Twoją koszulką.

-Marcela, dla Ciebie jestem w stanie przenieść góry i zgodzę się na każdą ewentualność. -musnąłeś jej czoło, które zmarszczyła po chwili. -Chodź tu, musimy coś zmienić. -rozłożyłeś ramiona.

-Słucham Twoich propozycji.

-Od przyszłego miesiąca, będę przyjeżdżał. -musnąłeś jej usta. -W każdej wolnej chwili. -znowu ją pocałowałeś. -Na tak długo jak tylko będę mógł.

-Noce w grudniu będą zbyt gorące. -ułożyłeś dłoń na jej odkrytym udzie. -Zamiast minusowych temperatur, będą panować u Nas tropikalne upały. -zaśmiała się cicho wprost do Twojego ucha.

-Teraz o niczym innym nie będę myśleć, kochanie. -wyciszyłeś dzwoniący telefon. -Nie chcę wyjść na najgorszego, ale jeżeli zostanę dłużej, nie zdążę na trening, a hala daleko. -zarzuciłeś bluzę na ramiona, pstrykając ją w nos.

-Jadę z Tobą!-wykrzyknęła radośnie.

-Zachowaj siły na grudzień i na popołudniową wizytę na siłowni. -pokręciłeś głową ze współczuciem, zerkając jeszcze raz na grafik.

-Mam grypę. Potężny wirus mnie zaatakował. -wzięła z dłoni Twoje kluczyki od samochodu i schowała do torby ubrania, leżące na kanapie.

-Kto Cię na taką złą drogę wprowadził nie wiem, ale nie mam zamiaru Cię nawracać, skarbie. -objąłeś ją z uśmiechem, a jej oddech spowodował zwiększoną ilość dreszczy na plecach.

💎



Końcówka roku


Do herbaciarni o nazwie Niebieskie Migdały zaczęli wchodzić ludzie zaskoczeni nagłą zamiecią. Kurtki nowych klientów były ozdobione drobnymi, płatkami śniegu, a Ty od zmroku czekałeś na zmierzającą ku osiedlu blondynkę z przewieszoną torbą i ze sportowymi, pudrowymi butami trzymanymi za sznurowadła w dłoni. Nerwowo poprawiałeś wolframową obrączkę z wygrawerowaną datą związku. Identyczna, ale znacznie mniejsza i bardziej ozdobiona leżała w niebieskim pudełku obok kolekcji statuetek najbardziej wartościowych graczy. Pierwszy raz w życiu zakochałeś się prawdziwie. Miłość opętała Twój umysł i najchętniej chciałbyś, aby w przyszłym sezonie siatkarka wybiegała na boisku z dwoma nazwiskami na miękkiej koszulce. Dźwięk przekręcanego w zamku klucza wyrwał Cię z marzeń o przyszłości. Dalekiej przyszłości. Nie byłeś gotowy na szybki ślub. Chciałeś cieszyć się z kilkuletniego związku, a romantyczne spotkania we dwoje po kilku dniach nieobecności były znacznie piękniejsze, niż codzienne obiady w swoim towarzystwie i oglądanie francuskich, biało-czarnych filmów.

-Ma na imię Jakub i potrafi skraść serce za pierwszym razem. -usłyszałeś brzdęk butelek w szarej torbie, którą odłożyła na stół. -Przyjeżdża częściej do Łodzi, niż mój pan uzależniający, więc można liczyć na więcej randek w tygodniu. Sylwestra spędza nad morzem, więc nie można odmówić. Miłość jak sto pięćdziesiąt będzie. -odłożyła telefon na pulpit i zdejmując ze stóp długie kozaki, poszła do łazienki.




 
Trzy godziny później
 
 
Zdenerwowany po wejściu do mieszkania, zrzuciłeś leżące na stole naczynia. Miałeś zachować fason, klasę i nie zachowywać się jak dziecko, którego ulubiona zabawka trafiła w ręce młodszego rodzeństwa. Najgorsze było to, że się zaangażowałeś. Zakochałeś się jak kundel. Przy niej nawet nie przeszkadzały Ci zgniłe liście, które niedawno gościły na ulicach. Wyjmując z lodówki schłodzoną wódkę, postanowiłeś wypić ją całą. W zupełnej samotności, nie przejmując się tym, że jutro znajdą Cię nieprzytomnego, a całą dobę spędzisz pod obserwacją lekarzy. Odkładając portfel ze świeżym mandatem, rzuciłeś ramkę z jej zdjęciem na drugi koniec pokoju. Alkohol wypalał Twoje gardło, a Tobie zaczęło kręcić się w głowie. Kolejno odrzucałeś połączenia od Marceliny, a dźwięk dzwonka ignorowałaś dopóty, dopóki Ziobrowski nie użył kluczy, które dałeś mu na parapetówce.
 
-Twoja skrzynka na listy była cała zapełniona. -spojrzał na Ciebie zaskoczy. -Masz jakieś święto?
 
-Opijam wymarzony trójkąt. -podałeś mu swój kieliszek. -Wypij moje zdrowie.
 
-Nic nie będę pić. Stary, dostałeś dwie propozycje z klubów. Mamy dopiero trzydziesty grudnia, a o Ciebie już walczą. -rzucił Ci na kanapę dwie koperty. -Przy okazji kupiłem kalendarz Budowlanych. -wskazał na zdjęcie Marceliny.
 
-Mogłeś zostać fotografem tamtego dnia. Możesz mnie zastąpić w trójkącie, który nie ma sensu.
 
-Nawet taka mała ilość wódki źle na Ciebie działa. -uderzył Cię w głowę. -Masz szczęście, Fornal. -wzrok atakującego mimowolnie uciekł niżej. - To 80 C?
 
-To już nie powinno Cię interesować, cześć.
 
-Marcelina powinna mieć siostrę bliźniaczkę. -westchnął. -Cześć, odłóż tę butelkę do lodówki. -trzasnął mocno drzwiami.
 
Kiedy ponownie zostałeś sam, zacząłeś czytać kometarze pod zdjęciem z sesji. Wściekły wyłączyłeś przeglądarkę internetową. Otworzyłeś zaadresowane koperty nożyczkami i wiedziałeś, że w przyszłym sezonie będziesz w nowym miejscu. Radom zbyt wiele przypominał, a łóżko w sypialni miało za dużo, dobrych wspomnień, jak na ten zły czas. Jedno zdjęcie miało zmienić wszystko, miała poczuć, że kolec został wbity w jej serce jak najmocniej.
 





💎
 
Dlaczego walczyłaś o niego i o uczucie, którego nie byłaś pewna? Mógł Cię odrzucić, wykorzystać, a na końcu złamać serca, ale Ty podświadomie wierzyłaś w jego przemianę. Nie mogłaś zapomnieć o uśmiechu, który rezerwował jedynie do Ciebie i o gęstych włosach, w które wplatałaś swoje palce. Brakowało Ci ust błądzących po całym ciele. Uwielbiałaś wspólne oglądanie sportu, kiedy kibicowaliście przeciwnym drużynom, a następnie jedno z Was było zwycięzcą zakładu. Lubiłaś spać w jego ramionach i bić go mocno pięściami, kiedy całował namiętnie, że nie potrafiłaś odmówić dalszego ciągu, a następnie stać późno w nocy pod strumieniem ciepłej wody, oplatając dłońmi opaloną szyję przyjmującego. Po męczącym treningu, zamiast spotkania z przyjaciółmi albo wyjścia na zaplanowane kręgle z Aleksandrą, wsiadłaś w samochód, zakładając złote tenisówki, które nadawały wszystkiemu lepszy całokształt. Chciałaś znaleźć się w mieszkaniu, smażyć jajecznicę z bekonem, podkradać z półki słodycze i czekać na pączki, które kupował w pobliskiej cukierni. Parkując na strzeżonym parkingu, włożyłaś bilet na całą dobę za przednią szybę samochodu i pobiegłaś w stronę klubu, przed którym stał. Z daleka zobaczyłaś, że towarzyszy mu brunetka ze związanymi w koński ogon włosami. Umiejętnie zakończyła połączenie, które wykonywał do Ciebie i oparła się o jego ramię, przytrzymując mocniej plastikowy kubek.
 
-Mam na imię Luiza i częściej będę przyjeżdżała do mojego kuzyna, mój przystojny bohaterze. -poprawiła zarzuconą na jego ramionach jesienną, czarną kurtkę. -Odprowadzisz mnie do tego hotelu przy rondzie? -zaczęła go całować, a brunet odprowadził ją do stojącej taksówki i po ułożeniu  jej na tylnych siedzeniach, usiadł obok kierowcy.
 
Trzy godziny później
 
Po wejściu do dwunastopiętrowego bloku, wybrałaś mieszkanie przyjaciółki. Miałaś pewność, że to koniec. Początek nowego roku rozpoczniesz jako singielka ze złamanym sercem na pół. Bez żadnego wyjaśnienia, usiadłaś w starym fotelu, nakryłaś ciało jej bluzą i zaczęłaś płakać jak bóbr, dławiąc się łzami. Narysowane perfekcyjnie kreski zaczęły tworzyć z czarnym tuszem ślady pod Twoimi przekrwionymi oczami. Odbierając od niej szklankę pełną gorącego kakao, zdjęłaś z palca obrączkę z siódmym października. Świat się zawalił, a podczas sylwestra zatopisz ją w lodowatej wodzie w obcym mieście, zapominając o istnieniu przyjmującego.
 
-Wyleczymy się ze swoich starych miłości. -pogłaskała Cię po włosach, uśmiechając się powoli. -Wbijemy im sztylety prosto w serce.
 
-Biorę wolne od wszystkich mężczyzn, a później zranię go jeszcze bardziej.
 
-Czekam na ten moment z niecierpliwością i specjalnie dla Ciebie wyrzucę kalendarz Wojskowych. Zakupię taki ze zwierzątkami. -zaśmiała się pod nosem.
 
-Zostaw, powbijam ponad sto szpilek w jego ciało i poślinię się na widok Ziobrowskiego. -zdarłaś folię, zerkając na bruneta.
 
-Tomasz powinien mieć lepszą wersję brata bliźniaka. -westchnęła brunetka. -Na tym zdjęciu jest do schrupania.
 
-Znajdziemy sobie prawdziwych mężczyzn, lepszych niż Fornal i Luty. -podarłaś miesiąc z dziewiętnastolatkiem na kawałki. -Będziemy szczęśliwe, a Ty jeszcze szybciej. -mrugnęłaś okiem, wyobrażając sobie przyszłego partnera przyjaciółki.
 
Chrupiąc karbowane chipsy, wyjęłaś telefon i postanowiłaś wrócić na Instagrama, gdzie obserwowały Cię prawie cztery tysiące osób, w tym przyjmujący, który miał zrozumieć swój błąd i pogodzić się ze stratą. Miał poczuć się, jakby właśnie umierał, a jego ciało zostało zrzucone ze skały w dół z całej siły i roztrzaskało się po drodze.
 

 



 
 
 
 
 
💎
napisać rozdział trzy dni przed publikacją, sukces dla Karo!
następny rozdział w maju, który zaczynamy przyszłością.
coraz bliżej do końca uzależnionych!