czwartek, 15 grudnia 2016

uzależnienie czwarte

i hate u, i love u


Posłałaś brunetowi wymowne spojrzenie i uśmiechając się do pozostałych, wstałaś z kanapy, aby udać się do niewielkiego baru na parterze. Niezależnie od wszystkiego; chciałaś wypić coś z dodatkiem alkoholu i zapomnieć. Sięgając z blatu menu w liliowej okładce, poczułaś chłodne palce na swoim rozgrzanym karku.

-Purple Rain, dwa razy. -Fornal złożył zamówienie i usiadł obok Ciebie.

Zacisnęłaś mocno dłoń w pięść, aż Twoje kostki zupełnie pobladły. Odwróciłaś wzrok w przeciwną stronę, spoglądając na zapełniony parkiet. Chciałaś wyjść bez słowa, złapać oddech i popatrzeć na gwieździste niebo. Sięgając zawieszoną na krześle torebkę, poszłaś w stronę szatni i odbierając czarny płaszcz, otworzyłaś wielkie drzwi, kierując się w stronę parkingu. Na zewnątrz dało się usłyszeć głośne dźwięki klubowej muzyki. Oparta o zimną ścianę budynku, musiałaś porzucić niepotrzebne myśli, aby dotrzeć do miasta położonego w województwie łódzkim w całości. Mimo całej złości na dziewiętnastolatka, czekał Cię powrót do środka i wejście na pierwsze piętro. Zostawiając tych chłopaków bez pożegnania, czułabyś się, jak najgorsza osoba na świecie. Każdemu z osobna zawdzięczałaś naprawdę wiele i gdyby nie oni, wszystkie wieczory w Poznaniu spędzałabyś samotnie. Chowając zawieszone na palcu kluczyki od samochodu, ruszyłaś w stronę schodów, ale i w tym miejscu zostałaś odnaleziona przez przyjmującego. Chciałaś go ominąć, ale zatrzymały Cię słowa piosenki ,,i hate u, i love u''. Czy nawet muzyka Cię rozumiała i z każdym wersem odkrywała Twoje karty, które skrywałaś przed każdym? Spoglądając w jego oczy poczułaś się, jak w pułapce bez wyjścia.

-Jak długo jeszcze będziesz uciekać?

-Do momentu, w którym może w końcu coś do Ciebie dotrze. -minęłaś go.


-Co niby ma dotrzeć? - zapytał naprawdę zaskoczony. - Wybacz, ale nie czytam ci w myślach.


-Nie potrafię uwolnić się od tamtej nocy, a przede wszystkim od Ciebie. Pragnę zapomnieć, ale zawsze musisz pojawiać się w nieodpowiednim momencie mojego życia.

-Może to głupie, ale dlaczego nie umiesz o tym zwyczajnie zapomnieć?

-Może zbyt szybko uzależniam się od takich facetów, jak ty? -wzruszyłaś lekko ramionami. -Fornal, zniknij raz na zawsze z mojego życia.


-Nie zrobię tego, bo...


-Pozwól, że dokończę za Ciebie. -zaśmiałaś się. -Nie zrobię tego, bo uwielbiam Ci komplikować życie.

-Chyba jednak mnie nie znasz. - puścił Ci oczko, podchodząc do Ciebie. -W jakiś chory pokręcony sposób mi na tobie zależy, kochanie. - szepnął.

Wrześniowe noce do ciepłych nie należały, a Ty poczułaś się, jakbyś przebywała obecnie na wakacjach w tropikalnym kraju. Nawet zimny podmuch wiatru w niczym Ci nie pomógł. Patrząc na jego oddalającą się sylwetkę, miałaś wrażenie, że za chwilę wybudzisz się z snu i znowu Twoja wyobraźnia zakpi sobie z Ciebie. Nic takiego jednak się nie zdarzyło, a ty cieszyłaś się, tak samo, jak te jedenaście lat temu na pierwszym treningu siatkówki. Po raz kolejny w Twoim życiu przytrafiło się coś dobrego, coś, co sobie wyobrażałaś, ale nie spodziewałaś się zupełnie, że tak to będzie wyglądać. Wracając do gorącego wnętrza klubu i wchodząc na piętro, zobaczyłaś tylko kilku chłopaków, w tym bruneta, który swoim wyznaniem spowodował karuzelę w Twojej głowie.
-Co masz taką minę?- usłyszałaś pytanie Ziobrowskiego, który stawiał na stole szklanki wypełnione alkoholem.

-Wydaje Ci się, wróciłam się pożegnać.

-Musisz wracać?- spojrzał na bawiących się chłopaków. - Jak chwilę poczekasz to Cię odwiozę.


-Muszę, a ty baw się za mnie i za siebie -przytuliłaś się do niego, muskając jego policzek.

-Tomek wraca z tobą?

-Nigdzie go nie zabieram, zostaje z Tobą.


-Może niech Cię podwiezie? - zaproponował Jakub z uśmiechem. - Wtedy nie będę się martwił.

-Wolę nie ryzykować.

Obecność bruneta nie była Ci potrzebna; nie przeżyłabyś dwóch, długich godzin i samotny powrót do nowego miejsca zamieszkania lepiej Ci odpowiadał. Ostatni raz spoglądając na siatkarzy, dotarło do Ciebie, że wszystko, co dobre szybko się kończy. Już nigdy nie odwiedzisz ich w Spale, a każdy z nich będzie przebywał w innym zakątku Polski. Dotykając dłonią chłodnej poręczy i spoglądając na kręcone schody, obok Ciebie pojawił się blondyn.

-Marcela, proszę. - zerknął na Ciebie z niemym błaganiem.

-Decyzję podejmę za nią. Odwiozę Cię. -odezwał się Fornal i zabrał z kanapy granatową kurtkę.

Ostatnie słowa prawie Cię zabiły. Uwolnienie się od niego nie było możliwe, a samotny powrót do Łodzi poszedł w zapomnienie.

💎

Wychodząc z klubu, uważnie zlustrowałeś jej zgrabne nogi i wiedziałeś, że najbliższe sto dwadzieścia minut do łatwych należeć nie będą. Siadając na miejscu kierowcy, z irytacją, odsunąłeś ponownie fotel o kilka centymetrów. Masłowski za każdy razem utrudniał Ci życie i wyjazdem do Rzeszowa sprawił Ci wielką niespodziankę. Pocierając zmęczoną twarz, spojrzałeś na Marcelinę i zapinając pasy bezpieczeństwa, z piskiem opon ruszyłeś z parkingu, włączając się do ruchu drogowego.

-Wiem, że masz mnie za ostatniego drania, ale naprawdę Cię nie zabiję. -śmiejesz się, jednak widząc jej reakcję przestajesz. - To z Kubą to coś więcej?

-Robisz mi przesłuchanie? Ja w Twoje życie nie wnikam.

-Tylko zapytałem. - powiedziałeś przestraszony wybuchem blondynki. -Jesteś gorsza niż Kochanowski.

-W końcu Jakub nie jest kobietą. -wyciągnęła przed siebie długie nogi, od których nie mogłeś oderwać wzroku.

-Rozumiem, że nie masz ochoty mnie widzieć, przebywać w moim towarzystwie, rozmawiać ze mną, ale zrozum, że nie możesz cały czas rozpamiętywać tego, że ze sobą spaliśmy.

-Ktoś tutaj buduje piękne wypowiedzi. -zaśmiała się. -Jesteś bardziej niezdecydowany, niż kobieta.

-Za to ty zachowujesz się, jak rozkapryszona księżniczka. -skomentowałeś, gwałtownie hamując na skrzyżowaniu.

-Na to wygląda, że wspólna podróż skończy się tutaj. - odpięła pas i mocno trzasnęła drzwiami.

Uderzając pięścią o kierownicę, mruknąłeś pod nosem kilka przekleństw i zerknąłeś na oddalającą się Marcelinę. Kiedyś brak jej obecności mógłby Cię ucieszyć, teraz było zupełnie inaczej, czułeś się, jakbyś właśnie został odcięty od tlenu na wieki. Straciłeś kogoś, na kim powoli Ci zależało. Kogoś, kto powoli stawał się całym Twoim światem i był ważniejszy niż ukochana siatkówka, która od trzynastu lat uzależniła Cię od siebie najmocniej, jak tylko było to moż
liwe.
 
💎
 
Wybacz, że to ja komplikuję Ci tutaj życie, Fornal 💋
A Tobie, Marcelino zazdroszczę charakteru!





piątek, 2 grudnia 2016

uzależnienie trzecie


Zgnieciony, plastikowy kubek po kawie wylądował prosto w koszu. Po ostatnich słowach, które usłyszałeś od Mateusza, miałeś wrażenie, że Twoje ciśnienie już dawno przekroczyło odpowiednią normę. Mrużąc delikatnie oczy, uderzyłeś pięścią w oparcie fotela, wpatrując się w Masłowskiego ze złością.

-Czy musz
ę Ci powtarzać to samo po raz tysięczny? Marcela nie jest moją siostrą. Nie jesteśmy rodziną, dotrze to do Ciebie?

-Mieszkacie razem kilkana
ście lat, więc to prawie, jak rodzina. -zaśmiał się i oddał
telefon Szymonowi.

-Mieszkamy razem od pi
ętnastu lat, ale to nie znaczy, że jesteśmy rodzeństwem. Nic nas nie łączy. -przyłożyłeś głowę do zimnej szyby. -Jeszcze raz nazwiesz ją moją siostrą, to nie tylko ja się
zdenerwuje.

-Obiecuj
ę, że przy tej pięknej blondynce nie powiem nic takiego. -wypuścił powietrze z ulgą i poczochrał Twoje ułożone wł
osy.

Ze z
łością odepchnąłeś jego rękę i wyjmując z kieszeni telefon, wybrałeś artykuł ze strony, którego treść poznałeś dosłownie kilkanaście sekund wcześniej. Wpatrując się w spokojną twarz Marceliny i widząc jej profesjonalną grę, twoje kąciki ust uniosły się ku górze. Przy niej zrozumiałeś, że siatkówka w Waszym życiu zawsze będzie zajmowała pierwsze miejsce. Od tamtego czasu niewiele się zmieniło; oboje poświęcaliście swojej pasji każdą, wolną minutę swojego życia, zapominając zupełnie o tym, co powinno jednak być waż
niejsze.



💎


Następnego dnia
 
Prasowałaś ciemną koszulkę z czerwonym kołnierzykiem i ze swoim nazwiskiem, kiedy przez uchylone drzwi od pokoju zobaczyłaś Tomka, który ciągnął za sobą czarną walizkę i trzymał na ramieniu wielką torbę treningową, z którą nie rozstawał się od kilku lat. Uważnie przyjrzałaś się dziewiętnastolatkowi, którego nie miałaś okazji widzieć od ponad roku. Zmienił się i widać było, że przestał być tym niespełna osiemnastoletnim chłopcem, któremu wszystko było wolno. Uśmiechnięty przesunął drzwi od swojego pokoju, a ty z ulgą odetchnęłaś, że zostałaś przez niego niezauważona. Mimo, że była to tylko jedna noc, o niczym innym nie potrafiłaś myśleć. Jeszcze w drodze powrotnej do Krakowa miałaś wrażenie, że uwolniłaś się od niego i od gorącej, sierpniowej nocy, ale było to tylko złudzenie. Odkładając nowe koszulki z bordowym logo Budowlani Łódź, pobiegłaś do niewielkiego salonu, spoglądając na szczęśliwych rodziców, którzy odpoczywając na tarasie, przeglądali zdjęcia wręczone przez nowego zawodnika klubu Cerrad Czarni Radom. Gdyby nie sesja, w której zgodziłaś się wystąpić, obecnie przebywałabyś w swoim, wynajmowanym mieszkaniu, nie przejmując się wcale powrotem Fornala.

-Nie spodziewa
łem się Ciebie w Krakowie. -brunet usiadł na kanapie i uważnie zaczął Ci się przyglądać
.

-Ja Ciebie te
ż nie. -zapięłaś torbę i położyłaś ją na podł
odze.

-Mia
łem być wczoraj, ale nie wyszło. Znowu mi uciekasz? -złapał Cię za nadgarstek i pociągnął
na kolana.

-Nie uciekam, tylko zrozum,
że muszę się spakować i nie mam czasu na jakiekolwiek rozmowy, a tym bardziej te z Tobą
.

-Po
święciłabyś mi kilka minut. -szepnął
.

-A masz co
ś
sensownego do powiedzenia?

-T
ęskniłem za Tobą, Marcela. -uniósł jedną
brew.

-Ja ju
ż niekoniecznie. Coś
jeszcze?

-O dwudziestej
świętujemy nasze zwycięstwo i serdecznie Cię
zapraszamy, bo nie tylko mi Ciebie brakuje.

-Nie jestem pewna, czy to dobry pomys
ł
.

-Musisz przyj
ść, nie możesz nam odmówić
.

-Pomy
ślę, a teraz mnie puść, bo mam wiele spraw na gł
owie.

-Bardzo prosz
ę, widok Ciebie na moich kolanach, może być niezaakceptowany przez rodziców. -wstał z kanapy i delikatnie Cię objął
.

-Tak samo jak to, co w tej chwili wyprawiasz.

-Przytulanie nie jest zakazane. -musn
ął Twój policzek i pobiegł na piętro.



💎

Jedyny, rodzinny salon
ślubny przekazywany z pokolenia na pokolenie w całym mieście, był miejscem, w którym powstawały Twoje pierwsze projekty. Poprawiając długą, białą suknię z koronkową górą, przyjrzałaś się dokładnemu wykonaniu. Gdyby nie siatkówka, każdego dnia pomagałabyś mamie Tomka w prowadzeniu ukochanej firmy.

-To jest ta sukienka, któr
ą projektowałaś całą noc? -obróciłaś się wokół osi i wygładziłaś białą suknię. -Warto było poświęcić te kilka godzin, ale na moim miejscu powinna być
tutaj profesjonalna modelka.

-Przesadzasz, wed
ług mnie to właśnie Ty jesteś idealna do tej sesji. A może już niedł
ugo nie tylko do sesji?

-A do czego jeszcze?

-No wiesz, jeste
ś już dorosła, więc może czas pomyśleć
o rodzinie?

-Nie, mam dopiero dziewi
ętnaście lat i na chwilę obecną marzę
o dobrym sezonie.

-Oczywi
ście, będziesz tak mówiła zawsze, aż zostaniesz starą panną
.

-Mo
że w Łodzi uda mi się kogoś poznać, ale nie licz na cud, mamo.

Odpinaj
ąc długi welon, pozwoliłaś kręconym włosom swobodnie opaść na nagie plecy. Byłaś z siebie dumna, że w najbliższej przyszłości przyczynisz się do sukcesu brunetki, która od kilku dni robiła każdą rzecz z myślą o dobrej opinii klientek. Zdejmując z szyi białe perły, a następnie odkładając na miejsce złotą opaskę, zerknęłaś w stronę mamy, która uśmiechnięta przeglądała efekty zakończonej sesji. Wkrótce ludzie przebywający w Krakowie, ujrzą Twoje zdjęcia przyklejone na niektórych oknach salonu i niektórzy nie będą kojarzyć Ciebie tylko, jako spełniającej się w łódzkim zespole przyjmującej.

  
💎

 
Klub pełen ludzi i całe piętro należące do Was; ostatnia impreza przed rozpoczęciem sezonu i pożegnanie. Spoglądając na wszystkich chłopaków, zrozumiałeś, że dobre, spalskie czasy już nie powrócą. Nigdy ponownie nie będziesz nastolatkiem, który dostał szansę na uczęszczanie do szkoły, oddalonej od domu dwieście kilometrów. Wypijając kolejny kieliszek wódki, ujrzałeś przed sobą, zgrabne i długie nogi, których właścicielką mogła być jedynie Marcelina. Jej zapach perfum dotarł do Ciebie w nierealnie szybkim tempie i zadowolony wiedziałeś, że ta noc w jej towarzystwie będzie jeszcze lepsza.

-Ch
łopaki, jak ja się za Wami stęskniłam. -usiadła między Tobą
, a Ziobrowskim.

-
Śmiem twierdzić, ż
e my bardziej.

-A
ż nie mogę uwierzyć w te słowa, Jakub. -zaśmiała się
.

-
Śmiej się śmiej, ale to prawda. Kubuś już umierał z tę
sknoty.

-Umiera
ł z tęsknoty, ale wybrał Radom. -sięgnęł
a drinka.

-Wola
ł umrzeć z tęsknoty za Tobą, niż za siatkówką
.

-Chocia
ż Fornala ktoś przypilnuje. -oparła się o ramię
blondyna.

-
Śmieszna jesteś, serio... -odezwałeś się
.

-Nie s
ądzę, żeby Twoja mama chciała zostać babcią
.

-A Twój ojciec dziadkiem.
 
-Ja chociaż jestem grzeczną dziewczynką.

-Polemizowałbym.

-Co ona Ci zrobi
ła, że jesteś taki wściekły, Fornal? -zapytał milczą
cy do tej pory Kochanowski.

-Ja jestem w
ściekły? W takim razie nigdy nie widzieliście mnie naprawdę wściekłego.

-Stary, znamy Ci
ę. Opowiadaj. -zachęcił Masłowski.

-Nie przy Marcelce.

-Opowiadaj, a nie tchórzysz. -u
śmiechnęła się i poprawiła się
na kanapie.

-Nie jestem taki wredny jak Ci si
ę wydaje, nie zrobię Ci przykrości... -uśmiechnąłeś się niewinnie i ukradkiem położyłeś rękę na jej udzie. -A może jednak mam im powiedzieć o pewnej, pięknej, sierpniowej nocy? -szepnąłeś jej do ucha.


-I tak nic z niej nie pami
ętasz.

-Za chwil
ę możemy się o tym przekonać
...

💎
 
Czy moje czytelniczki odetchnęły z ulgą?
Sądzę, że fabuła jeszcze Was zaskoczy!
Dedykuję tej rozdział retreat!
Wierzę, że podarujesz nam wszystkim prezent na święta i wrócisz!
Do następnego ;*