Odrzucając kolejne połączenie od studentki dietetyki, spojrzałaś w stronę otwierających się drzwi od starej i pustej windy, którą dawno nikt nie podróżował. Od godziny stałaś na parterze, broniąc się przed ucieczką, ale także przed wyborem mieszkania z widokiem na miasto, które powoli pogrążało się we śnie. Jeszcze kilkanaście godzin wcześniej, leżałaś przy boku mężczyzny z tego samego rocznika, który uzależnił Cię na dobre. A może powinnaś zostawić swojego przyszywanego brata w spokoju, zapominając o uczuciu, które gryzło Twoje sumienie? A co jeżeli wystarczyło zapukać raz do jego zamrożonego serca i otrzymać to, o czym marzyłaś od sierpniowej nocy? Każdy z nas po cichu wierzy w miłość i chce być kochanym, ale nie tylko przez rodziców czy pozostałych krewnych. Potrzebowałaś czułości, bliskości. Chciałaś mieć pewność, że po przegranym meczu, kiedy Twoja duma, nie pozwoli na łzy, będziesz mogła przytulić się do wysportowanego ciała, a przy wschodzie słońca zedrzeć z niego idealnie wyprasowaną koszulkę, której poświęcił niemałą ilość czasu przed wyjazdem. Uważałaś, że wiele nie wymagałaś. Kręcąc powoli głową i zawiązując pasek od płaszcza zaczęłaś wchodzić po schodach, oczekując wymarzonej, srebrnej liczby na drzwiach z napisem należę do Czarnych. Chowając do kieszeni telefon, na którym znajdowała się kolejna propozycja sylwestrowej sukienki od Aleksandry, zaczęłaś w spokoju odliczać swoje wdechy i wydechy. Dotykając po raz ostatni czerwonej słuchawki, wyłączyłaś denerwujące Cię urządzenie.
Do trzydziestego pierwszego grudnia zostały dwa miesiące, zdążymy ze wszystkim, a teraz mi nie przeszkadzaj, bo moja głowa za chwilę pęknie na pół.
Nie miałaś na swojej twarzy idealnego makijażu, na stopach nie znajdowały się niebotycznie wysokie szpilki. Po co miałabyś to niby robić? Nie było warto, bo chciałaś mieć wszystkie zęby, a o pozdzieranej skórze nie marzyłaś. Może i Twoje złote trampki nie pasowały do stylizacji, ale powinny spodobać się dziewiętnastolatkowi, który uwielbia ten kolor i jeżeli chodzi o siatkówkę, dałby się pokroić o medale w tej barwie.
💎
Pogarszający się stan zapalny Twojego gardła, zniechęcił Cię do wyjazdu z Radomia. Nerwowo skubiąc zębami dolną wargę, połknąłeś zieloną oraz białą tabletkę i zakładając bluzę z kapturem, położyłeś się na łóżku. Nie planowałeś spędzić pierwszego meczu na ławce rezerwowej, czując przy tym roznoszące się po ciele cierpienie, które rozpoczęłoby walkę z sercem. Pragnąłeś udowodnić wszystkim, że nowy, młody zawodnik może pokazać się tylko z dobrej strony i popełnić mniejszą ilość błędów od tego, który kochał siatkówkę jeszcze przed Twoimi narodzinami. Przed nadejściem północy marzyłeś o babcinym rosole i mamie, która sama potrafiła wyleczyć Cię z przeziębienia i zapobiec zbliżającej się depresji. Wycierając ręcznikiem mokre włosy, usłyszałeś roznoszący się po całym mieszkaniu dzwonek. Od oficjalnej przeprowadzki nawet nie minął miesiąc, a prawie czterdziestometrowy obszar, do którego zdążyłeś się przyzwyczaić, był najchętniej odwiedzanym miejscem przez przyjaciół, a także przez zupełnie obcych ludzi, którzy mylili piętra albo drzwi. Z trudem pokonałeś kilka kroków do korytarza i wiedziałeś, że osoba odwiedzająca Cię o dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt cztery musi zrobić Ci na późną kolację coś, co będzie różniło się od kanapek i zupek chińskich.
Masłowski, mógłbyś podarować mi chociaż połowę swojego talentu do gotowania, inaczej umrę kiedyś z głodu.
Widok blondynki, którą nauczyłeś pływać podczas dwudniowych wakacji wywołał u Ciebie przypływ dobrej energii i radości. Przy niej mógłbyś wywrócić swoje życie do góry nogami, zrezygnować z umowy w klubie i zamieszkać z nią w nieco większym mieszkaniu, które remontowałeś wspólnie z jej ojcem. Całując ją delikatnie w policzek, ściągnąłeś z kręconych włosów czapkę z pomponem, kierując się w stronę kuchni.
-Tomek, zaczekaj. -odezwała się. -Wolisz siódmy październik czy ośmy? -zaskoczony jej pytaniem, wzruszyłeś lekko ramionami.
-A ma to większe znaczenie? Dzień, jak codzień, ale jeżeli muszę wybrać to siódmy, bo to część i mojego, i Twojego numeru.
-Od tego roku, siódmy październik będzie naszym dniem. Mogłam zniknąć raz na zawsze dzisiaj o czwartej, ale podjęłam decyzję. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, a ja mam ochotę na schłodzone Picollo, najlepiej truskawkowe. -zaśmiała się. -Przy okazji chciałam wręczyć swojemu chłopakowi bilet na mecz. -położyła granatową kopertę z utworzonym graffiti Twojego imienia na komodzie.
-Zamurowało mnie. -przytuliłeś ją do siebie, całując w czoło. -Mam nadzieję, że jest to normalna reakcja?
-Uważam, że tak. Gdzie trzymasz kieliszki? -wyjęła z torby najdroższą oranżadę.
-Mam tylko takie do wódki, ale na następną randkę kupię. -przesunął ramkę z Waszym zdjęciem, wyjmując z szafki odpowiednie szkło.
-Schowaj tę fotografię, nie mogę na nią patrzeć.
Zerknąłeś na dzieciaków, które uśmiechnięte od ucha do ucha brały udział w pierwszym treningu. W oddali było widać chłopaków, którzy dawno przekroczyli dziesięty rok życia, a Wam do dwucyfrowego wieku brakowało, co najmniej czterech lat. Jednak wzrost Twój i Marceliny wskazywał tylko na jedno. Będą z nich siatkarze, o których zrobi się głośno.
-Ta fryzura jest seksowna. -zaśmiałeś się, otwierając korek od truskawkowej pyszności, którą legalnie kupowaliście w każdy weekend, świętując nawet najmniejszy sukces.
-Na następnej randce będą dwa kucyki.
💎
Gdyby ktoś powiedział, że chłopak, z którym spędziłaś prawie całe dzieciństwo, obejrzałaś setki bajek o robotach, kupiłaś mu pierwsze piwo, kiedy do pełnoletności brakowało mu całego miesiąca, zostanie Twoim ukochanym, zwątpiłabyś we wszystkie otaczające Cię rzeczy. Jako prawie dwudziestoletnia kobieta uwierzyłaś w miłość. Zamieszał Ci w głowie lepiej niż waniliowy shake z McDonald's.
💎
Gdyby ktoś powiedział, że dziewczyna, z którą kiedyś miałeś wspólny pokój, dzieliłeś się czekoladami podczas gorszych dni, jeździłeś po Krakowie w czerwonych rolkach, zostanie Twoją ukochaną, uwierzyłbyś, że ufo wyląduje w rodzinnym mieście. Jako prawie dwudziestoletni mężczyzna uwierzyłeś w miłość. Zamieszała Ci w głowie bardziej niż kakaowe Grześki, które niegdyś kupowałeś hurtowo w sklepie pani Marii.
💎
Fornal, chciałabym być taką Twoją Marceliną.
Moje imię od bierzmowania jest takie samo, ale różnimy się od siebie z Wiśniewską :D
Pozdrowienia dla mojego crusha i dla Was :)