sobota, 25 lutego 2017

uzależnienie ósme

 
Odrzucając kolejne połączenie od studentki dietetyki, spojrzałaś w stronę otwierających się drzwi od starej i pustej windy, którą dawno nikt nie podróżował. Od godziny stałaś na parterze, broniąc się przed ucieczką, ale także przed wyborem mieszkania z widokiem na miasto, które powoli pogrążało się we śnie. Jeszcze kilkanaście godzin wcześniej, leżałaś przy boku mężczyzny z tego samego rocznika, który uzależnił Cię na dobre. A może powinnaś zostawić swojego przyszywanego brata w spokoju, zapominając o uczuciu, które gryzło Twoje sumienie? A co jeżeli wystarczyło zapukać raz do jego zamrożonego serca i otrzymać to, o czym marzyłaś od sierpniowej nocy? Każdy z nas po cichu wierzy w miłość i chce być kochanym, ale nie tylko przez rodziców czy pozostałych krewnych. Potrzebowałaś czułości, bliskości. Chciałaś mieć pewność, że po przegranym meczu, kiedy Twoja duma, nie pozwoli na łzy, będziesz mogła przytulić się do wysportowanego ciała, a przy wschodzie słońca zedrzeć z niego idealnie wyprasowaną koszulkę, której poświęcił niemałą ilość czasu przed wyjazdem. Uważałaś, że wiele nie wymagałaś. Kręcąc powoli głową i zawiązując pasek od płaszcza zaczęłaś wchodzić po schodach, oczekując wymarzonej, srebrnej liczby na drzwiach z napisem należę do Czarnych. Chowając do kieszeni telefon, na którym znajdowała się kolejna propozycja sylwestrowej sukienki od Aleksandry, zaczęłaś w spokoju odliczać swoje wdechy i wydechy. Dotykając po raz ostatni czerwonej słuchawki, wyłączyłaś denerwujące Cię urządzenie.

Do trzydziestego pierwszego grudnia zostały dwa miesiące, zdążymy ze wszystkim, a teraz mi nie przeszkadzaj, bo moja głowa za chwilę pęknie na pół.
 

Nie miałaś na swojej twarzy idealnego makijażu, na stopach nie znajdowały się niebotycznie wysokie szpilki. Po co miałabyś to niby robić? Nie było warto, bo chciałaś mieć wszystkie zęby, a o pozdzieranej skórze nie marzyłaś. Może i Twoje złote trampki nie pasowały do stylizacji, ale powinny spodobać się dziewiętnastolatkowi, który uwielbia ten kolor i jeżeli chodzi o siatkówkę, dałby się pokroić o medale w tej barwie.
💎
Pogarszający się stan zapalny Twojego gardła, zniechęcił Cię do wyjazdu z Radomia. Nerwowo skubiąc zębami dolną wargę, połknąłeś zieloną oraz białą tabletkę i zakładając bluzę z kapturem, położyłeś się na łóżku. Nie planowałeś spędzić pierwszego meczu na ławce rezerwowej, czując przy tym roznoszące się po ciele cierpienie, które rozpoczęłoby walkę z sercem. Pragnąłeś udowodnić wszystkim, że nowy, młody zawodnik może pokazać się tylko z dobrej strony i popełnić mniejszą ilość błędów od tego, który kochał siatkówkę jeszcze przed Twoimi narodzinami. Przed nadejściem północy marzyłeś o babcinym rosole i mamie, która sama potrafiła wyleczyć Cię z przeziębienia i zapobiec zbliżającej się depresji. Wycierając ręcznikiem mokre włosy, usłyszałeś roznoszący się po całym mieszkaniu dzwonek. Od oficjalnej przeprowadzki nawet nie minął miesiąc, a prawie czterdziestometrowy obszar, do którego zdążyłeś się przyzwyczaić, był najchętniej odwiedzanym miejscem przez przyjaciół, a także przez zupełnie obcych ludzi, którzy mylili piętra albo drzwi. Z trudem pokonałeś kilka kroków do korytarza i wiedziałeś, że osoba odwiedzająca Cię o dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt cztery musi zrobić Ci na późną kolację coś, co będzie różniło się od kanapek i zupek chińskich.

Masłowski, mógłbyś podarować mi chociaż połowę swojego talentu do gotowania, inaczej umrę kiedyś z głodu.
 

Widok blondynki, którą nauczyłeś pływać podczas dwudniowych wakacji wywołał u Ciebie przypływ dobrej energii i radości. Przy niej mógłbyś wywrócić swoje życie do góry nogami, zrezygnować z umowy w klubie i zamieszkać z nią w nieco większym mieszkaniu, które remontowałeś wspólnie z jej ojcem. Całując ją delikatnie w policzek, ściągnąłeś z kręconych włosów czapkę z pomponem, kierując się w stronę kuchni.

-Tomek, zaczekaj. -odezwała się. -Wolisz siódmy październik czy ośmy? -zaskoczony jej pytaniem, wzruszyłeś lekko ramionami.

-A ma to większe znaczenie? Dzień, jak codzień, ale jeżeli muszę wybrać to siódmy, bo to część i mojego, i Twojego numeru.

-Od tego roku, siódmy październik będzie naszym dniem. Mogłam zniknąć raz na zawsze dzisiaj o czwartej, ale podjęłam decyzję. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, a ja mam ochotę na schłodzone Picollo, najlepiej truskawkowe. -zaśmiała się. -Przy okazji chciałam wręczyć swojemu chłopakowi bilet na mecz. -położyła granatową kopertę z utworzonym graffiti Twojego imienia na komodzie.

-Zamurowało mnie. -przytuliłeś ją do siebie, całując w czoło. -Mam nadzieję, że jest to normalna reakcja?

-Uważam, że tak. Gdzie trzymasz kieliszki? -wyjęła z torby najdroższą oranżadę.

-Mam tylko takie do wódki, ale na następną randkę kupię. -przesunął ramkę z Waszym zdjęciem, wyjmując z szafki odpowiednie szkło.

-Schowaj tę fotografię, nie mogę na nią patrzeć.

Zerknąłeś na dzieciaków, które uśmiechnięte od ucha do ucha brały udział w pierwszym treningu. W oddali było widać chłopaków, którzy dawno przekroczyli dziesięty rok życia, a Wam do dwucyfrowego wieku brakowało, co najmniej czterech lat. Jednak wzrost Twój i Marceliny wskazywał tylko na jedno. Będą z nich siatkarze, o których zrobi się głośno.

-Ta fryzura jest seksowna. -zaśmiałeś się, otwierając korek od truskawkowej pyszności, którą legalnie kupowaliście w każdy weekend, świętując nawet najmniejszy sukces.

-Na następnej randce będą dwa kucyki.

💎
Gdyby ktoś powiedział, że chłopak, z którym spędziłaś prawie całe dzieciństwo, obejrzałaś setki bajek o robotach, kupiłaś mu pierwsze piwo, kiedy do pełnoletności brakowało mu całego miesiąca, zostanie Twoim ukochanym, zwątpiłabyś we wszystkie otaczające Cię rzeczy. Jako prawie dwudziestoletnia kobieta uwierzyłaś w miłość. Zamieszał Ci w głowie lepiej niż waniliowy shake z McDonald's.

💎
Gdyby ktoś powiedział, że dziewczyna, z którą kiedyś  miałeś wspólny pokój, dzieliłeś się czekoladami podczas gorszych dni, jeździłeś po Krakowie w czerwonych rolkach, zostanie Twoją ukochaną, uwierzyłbyś, że ufo wyląduje w rodzinnym mieście. Jako prawie dwudziestoletni mężczyzna uwierzyłeś w miłość. Zamieszała Ci w głowie bardziej niż kakaowe Grześki, które niegdyś kupowałeś hurtowo w sklepie pani Marii.
 
 
 
💎
 
 
 
 
 Fornal, chciałabym być taką Twoją Marceliną.
Moje imię od bierzmowania jest takie samo, ale różnimy się od siebie z Wiśniewską :D 
Pozdrowienia dla mojego crusha i dla Was :)  
 


niedziela, 5 lutego 2017

uzależnienie siódme


Wsłuchując się w dźwięk elektrycznej, seledynowej gitary, z uśmiechem odebrałaś od kelnerki zimną butelkę piwa. Wpatrując się w oświetlony napis Heineken, niechętnie spróbowałaś najstarszego i najczęściej spożywanego napoju alkoholowego. Opierając policzek na otwartej dłoni, zaczęłaś podziwiać wiszący nad Tobą kryształowy, czarny żyrandol. Od czasów Twojej osiemnastki, klub doczekał się wielu zmian; był idealnym miejscem na imprezy, oświadczyny, wieczory panieńskie albo kawalerskie i przyjęcia weselne. Niepowtarzalny styl i barokowy przepych pozwoliły Ci na wewnętrzny spokój i chwilę zapomnienia o mężczyźnie, przy którym spędziłaś długie piętnaście lat swojego życia. Odchylając się lekko na stołku, zobaczyłaś za oknem oświetlone zdjęcie blondynki w białej do kostek sukni ślubnej. Może to był właśnie pierwszy i ostatni raz, kiedy mogłaś poczuć na swoim ciele miękki materiał, w którym wszystkie kobiety czuły się, jak księżniczki? Z każdym następnym łykiem browaru z Holandii coraz bardziej żałowałaś. Powinnaś była zostawić wszystkie wspomnienia zamknięte szczelnie i nigdy więcej do nich nie wracać. Tamta noc mogłaby być tylko Twoim sekretem, z którego nikomu byś się nie wyspowiadała.

-Wszystko przemyślałem. -usłyszałaś znany Ci głos, nie odrywając wzroku od prawie pustej butelki. -Wyjdziemy na zewnątrz?

Układając na lśniącym blacie zwinięty banknot, zarzuciłaś na ramiona klubową kurtkę, przyciągając na naszyte logo wzrok niektórych klientów. Budowlani Łódź zajmowali w tabeli dobre miejsca, nie byli najgorsi i cieszyli się dobrą opinią wśród kibiców. Nie żałowałaś podjętej decyzji, nadchodzący sezon wyobrażałaś sobie pozytywniej od rozmowy z Fornalem. Wsiadając do samochodu, poczułaś od razu rozchodzącą się po wnętrzu klimatyzację, która pozbyła się z Twojego ciała fali gorąca. Skierowałaś swój wzrok na zmieniającą się, co chwilę sygnalizację świetlną. Czerwone, pomarańczowe i zielone. Jaka barwa była odpowiednia dla Ciebie i dziewiętnastolatka? Prawdopodobnie ta pierwsza. Powinnaś była traktować go identycznie, jak Janka. Dzwonić do niego raz w tygodniu, wymieniać w ciągu dnia kilka wiadomości i widzieć go przy spotkaniach rodzinnych albo czasami założyć koszulkę z jego nazwiskiem, usiąść w najbliższym sektorze i podziwiać jego grę na boisku. Nic więcej nie powinno Was łączyć, ale pan uzależniający zburzył całe Twoje plany.

-Czy czwarta dziewięć jest odpowiednią godziną na rozmowy? Fornal, mój mózg już śpi.

-Łatwiej Ci będzie podjąć decyzję. -podał Ci kubek z gorącą kawą. -Marcelina, możesz mnie nienawidzić, możesz mnie lubić. Gdyby można było czytać o nas książkę, ludzie uważaliby mnie za najgorszą postać, ale czy tak trudno zrozumieć, że przestałem być nieodpowiedzialnym dzieciakiem? Z każdym kolejnym dniem się zmieniam, nie chcę być uważany za najgorsze zło na świecie.

-Lepiej, żeby książka o nas nie trafiła nigdy do druku. -wzięłaś do dłoni drewnianą szpatułkę. -Tomek, potrzebuję znacznie więcej czasu. Dla mnie najważniejsze jest pierwsze wrażenie.

-Schrzaniłem je, wiem doskonale, Marcela. -oparł głowę o kierownicę. -Nie chcę być taki, jak mój ojciec. Jeżeli mam być z kimś, to na całe życie. Nie chcę Cię zdradzać, nie mam zamiaru być takim samym potworem, jak on. -uderzył pięścią w nogę.

-Nie porównuj siebie do niego. -pogłaskałaś go po włosach. -Wracajmy do domu, ale zamień się miejscami.

-Piłaś, najlepiej będzie, jak zostawimy ten samochód na parkingu. -musnął wargami wierzch Twojej dłoni. -Marcela, daj mi szansę, zaryzykuj. -złapał Cię delikatnie za chłodne palce.

💎

Leżąc nieruchomo w łóżku, patrzyłeś na księżyc, który przybrał kształt sierpa. Pokój na poddaszu nie był dla Ciebie dobrym rozwiązaniem, ale przed snem wystarczyło, że uniosłeś głowę do góry i mogłeś godzinami wpatrywać się w granatowe niebo. Widok każdej nocy pozwalał Ci zapomnieć o częstych uderzeniach. Twoje metr dziewięćdziesiąt osiem powoli akceptowało, że nie mieści się do tych wymiarów, musiało przeżyć i wytrwać do wyjazdu z rodzinnego miasta. Nie chciałeś ucieczki, potrzebowałeś chwili wytchnienia. Cisza ze strony blondynki była dla Ciebie, jak brak paliwa w baku, przegrany mecz albo jedzenie produktów, na które jesteś uczulony. Nie wystarczyło jej kupić bukietu kwiatów albo bombonierki. Była wyjątkiem, chodziła własnymi ścieżkami i uzależniała Cię od siebie. Sam fakt, że nie skopała Twoich czterech liter znaczył bardzo wiele i nie chciałeś tego zepsuć w żaden sposób. Nie chciałeś jej zniechęcać. Byłeś winny, ale druga szansa prawdopodobnie miała zaistnieć i w Twoim życiorysie.

-Piąta dwadzieścia trzy, a ja przez Ciebie nie mogę spać, durniu. -rzuciła na biurko okulary i zapięła zamek od bluzy. -Mam ochotę Ci przywalić.

-Marcelka, nie bądź taka agresywna. -zaśmiałeś się głośno.

-Gdyby była taka możliwość zrobiłabym identyczny teledysk, jak Shawn Mendes do utworu "Stitches".

-Tylko uważaj na szyby w samochodzie, jest nowy. -podniosłeś dłonie i poczułeś mocne uderzenie w głowie. -Mam nadzieję, że nie straciłem przez to pamięci, kochanie. -jęknąłeś i zakryłeś twarz poduszką przed kolejnym uderzeniem.

 

Kilka dni później

W towarzystwie Kwolka ruszyłeś ze strzeżonego parkingu, naciskając w pośpiechu czarny przycisk z zamkniętą kłódką. Pierwsza parapetówka miała miejsce na dwunastym piętrze nowoczesnego budynku; nieopodal znajdował się oświetlony Pałac Kultury i Nauki, a także Hard Rock Cafe, gdzie podawali najlepszą grillowaną polędwicę wołową. Gdyby nie propozycja z Radomia, zostałbyś z Jędrzejem i Bartoszem w stolicy, wśród legend polskiej siatkówki. Wchodząc do mieszkania; przywitały Cię jednocześnie krzyki, głośna muzyka i ciemnobrązowe ściany w korytarzu, na których powieszone były ramki z zatrzymanymi czasami ze Spały. Odbierając od Gruszczyńskiego kieliszek wódki, zatrzymałeś wzrok na jedynej kobiecie, która miała prawo uczestniczyć w dzisiejszej imprezie. Jej delikatny uśmiech skierowany w Waszą stronę, przypomniał o tym, w jaki sposób chłopacy walczyli o uwagę prawie najstarszej z całego grona blondynki. Wiśniewska uniosła szklankę z ciemnoniebieskim drinkiem, biorąc do ust żółtą słomkę, przygryzając ją przy tym zawadiacko zębami, co wywoływało u niektórych wzrost ciśnienia, zawroty głowy i natłok niestosownych myśli.
 
-Witamy ostatnich gości. -z kuchni wyszedł Masłowski w czerwonej podomce w białe kropki ze ścierką na ramieniu. -Szef kuchni zaprasza. Same kaloryczne i niezdrowe rzeczy, jeszcze możemy, jeszcze nam wolno. -zaśmiał się, wyłączając gaz pod garnkiem.
 
Aż strach się przyznać, ale gdyby kariera siatkarska mu się nie udała, pomagałbyś mu przy rozdawaniu CV na kucharza. Każdy z Was miał dodatkowe pasje i gdyby ukochany sport przestał istnieć, nigdy nie zostalibyście na lodzie.


Trzy godziny później...

 
Zestaw półek przywieziony przed samym rozpoczęciem parapetówki, został złożony z Twoją niewielką pomocą. Książki należące do Jędrzeja przejrzałaś w oka mgnieniu; właściciel mieszkania przy placu Defilad zaskoczył Cię pozytywnie. Ustawione równo kryminały autorstwa Remigiusza Mroza, Alka Rogozińskiego, Sama Carringtona i Katarzyny Bondy mógłby znaleźć się w Twoim łódzkim mieszkaniu. Żaden miłośnik tych książek nie przeszedłby obojętnie przy takiej kolekcji. Nienaruszone okładki, kilkanaście świecących zakładek i zapachowe świeczki poustawiane tuż obok czarowały Cię, jakbyś znajdowała się w domu magika.
 
-Stoi już kolejna pusta, gramy w butelkę! -z kuchni wybiegł Kochanowski, trzymając w dłoni Finlandię.
 
Białe szkło kręciło się po jasnych panelach, zarzucając na ramiona bluzę AZS Politechniki Warszawskiej, oparłaś się o obudowę kanapy, przyglądając się wszystkim chłopakom. Każdy z nich się zmienił, nowe miejscowości zamieszkania wpływały na nich, jak miesięczne zabiegi w SPA albo droga metamorfoza. Brzdęk butelki pozwolił Ci wrócić do rzeczywistości, wskazując na osobę, która jako pierwsza przyjmie jedynie wyzwanie.
 
-Fornal, przytul kolegę z lewej. -zaśmiał się starszy z libero, wskazując na Wocha.
 
-Huber, zaśpiewaj piosenkę. -Tomek wyciągnął z kieszeni telefon, nagrywając całe zdarzenie na Snapchata.
 
-Kubusiu całuj w policzek chłopca z prawej. -spojrzał na zawiedzionego Ziobrowskiego, który miał otrzymać pocałunek od zawodnika AZS Olsztyn.
 
-Panie libero z Rzeszowa, życzę sobie, abyś zrobił przewrót w tył.
 
-Łukaszku, zdejmuj te swoje piękne buciki za kostkę. - Masłowski złapał Cię mocno za chude ramiona. -Radziłbym się odsunąć. -szepnął Ci na ucho. -Stary, ty naprawdę nosisz rozmiar czterdzieści siedem? To musi być horror.
 
-Cicho siedź. -sięgnął butelkę. -Dawid, robisz dwadzieścia pompek.
 
-Dziękuję bardzo. -usiadł na podłogę. -Norbert, pomaluj sobie usta tą czerwoną szminką, Marcelka Ci pożyczy.
 
-Ziober, obróć się w miejscu piętnaście razy, w nagrodę dostaniesz kolejny kieliszek wódki.
 
-Masłowski, daj dziesięć złotych osobie po swojej lewej stronie.
 
-Wzbogaciłem portfel Bartusia. -rzucił pieniądze w jego stronę. -Mam niestety tylko drobniaki. -butelka ponownie poszła w ruch. -Marcelka, ściągaj bluzkę. -odpiął Twoje szelki od ogrodniczek.
 
-Aż tak Ci zależy? Co jeśli mam podkoszulek? -zdjęłaś z siebie koszulkę, zakładając natychmiast bluzę Jędrka. -Dużo widziałeś, co? Kolor zapamiętałeś? -musnęłaś jego policzek. -Chłopcy, jestem umówiona jeszcze z jednym panem i muszę już lecieć.
 
-Odprowadzę Cię! -krzyknął Gruszczyński, wychodząc z Tobą.
 


Przed czwartą...

Jesienne liście zsuwały się po czystych szybach, zostawiając po sobie ślady. Towarzyszył im w tym wszystkim deszcz, który od wpół do trzeciej nie opuszczał mieszkańców Warszawy. Przymykając delikatnie opuchnięte powieki, przytrzymałaś zsuwającą się z nagiego ciała kołdrę o zapachu brzoskwini, po czym podciągnęłaś się, opierając o drewniane wezgłowie. Na wczorajszej parapetówce miałaś nie pić i wrócić do Łodzi, która według znanego aktora Bogusława Lindy była miastem meneli. Sięgając z półki kubek z parującą kawą, poczułaś jak łóżko ugina się pod jego ciężarem. Wzdłuż kręgosłupa znajdowały się jedyne ślady, przypominające momenty tego, co działo się podczas kończącego czwartku, a rozpoczynającego piątku. Chłopak objął Twoje ciało w talii, chowając twarz pośród Twoich kręconych włosów. Złożył na Twojej brodzie kilka czułych pocałunków, głaszcząc Cię przy tym delikatnie po odkrytym udzie.
 
-Marcyśka, nie chcę, żeby to była nasza ostatnia noc. -poczułaś jego dwudniowy zarost na policzku. -Żałuję, że mój klub znajduje się aż tak daleko od Łodzi. -mruknął. -Zostań ze mną, dzisiaj. -złożył na Twoich wargach pocałunek, a Tobie przez chwilę wydało się, jakby jutra miało już nie być.

💎
 



 
 
Tomek nie jest łotrem spod ciemnej gwiazdy.
Marcela znalazła kogoś, kto nie uciekł, został z nią i chce jej obecności przy sobie.

http://znasz--moje-serce-jak-swoje.blogspot.com/
http://dwudziesty-czwarty-lipca.blogspot.com/
http://prowokujemy-szczescie.blogspot.com/
Zapraszam serdecznie również tutaj!