Wsłuchując się w dźwięk elektrycznej, seledynowej gitary, z uśmiechem odebrałaś od kelnerki zimną butelkę piwa. Wpatrując się w oświetlony napis Heineken, niechętnie spróbowałaś najstarszego i najczęściej spożywanego napoju alkoholowego. Opierając policzek na otwartej dłoni, zaczęłaś podziwiać wiszący nad Tobą kryształowy, czarny żyrandol. Od czasów Twojej osiemnastki, klub doczekał się wielu zmian; był idealnym miejscem na imprezy, oświadczyny, wieczory panieńskie albo kawalerskie i przyjęcia weselne. Niepowtarzalny styl i barokowy przepych pozwoliły Ci na wewnętrzny spokój i chwilę zapomnienia o mężczyźnie, przy którym spędziłaś długie piętnaście lat swojego życia. Odchylając się lekko na stołku, zobaczyłaś za oknem oświetlone zdjęcie blondynki w białej do kostek sukni ślubnej. Może to był właśnie pierwszy i ostatni raz, kiedy mogłaś poczuć na swoim ciele miękki materiał, w którym wszystkie kobiety czuły się, jak księżniczki? Z każdym następnym łykiem browaru z Holandii coraz bardziej żałowałaś. Powinnaś była zostawić wszystkie wspomnienia zamknięte szczelnie i nigdy więcej do nich nie wracać. Tamta noc mogłaby być tylko Twoim sekretem, z którego nikomu byś się nie wyspowiadała.
-Wszystko przemyślałem. -usłyszałaś znany Ci głos, nie odrywając wzroku od prawie pustej butelki. -Wyjdziemy na zewnątrz?
Układając na lśniącym blacie zwinięty banknot, zarzuciłaś na ramiona klubową kurtkę, przyciągając na naszyte logo wzrok niektórych klientów. Budowlani Łódź zajmowali w tabeli dobre miejsca, nie byli najgorsi i cieszyli się dobrą opinią wśród kibiców. Nie żałowałaś podjętej decyzji, nadchodzący sezon wyobrażałaś sobie pozytywniej od rozmowy z Fornalem. Wsiadając do samochodu, poczułaś od razu rozchodzącą się po wnętrzu klimatyzację, która pozbyła się z Twojego ciała fali gorąca. Skierowałaś swój wzrok na zmieniającą się, co chwilę sygnalizację świetlną. Czerwone, pomarańczowe i zielone. Jaka barwa była odpowiednia dla Ciebie i dziewiętnastolatka? Prawdopodobnie ta pierwsza. Powinnaś była traktować go identycznie, jak Janka. Dzwonić do niego raz w tygodniu, wymieniać w ciągu dnia kilka wiadomości i widzieć go przy spotkaniach rodzinnych albo czasami założyć koszulkę z jego nazwiskiem, usiąść w najbliższym sektorze i podziwiać jego grę na boisku. Nic więcej nie powinno Was łączyć, ale pan uzależniający zburzył całe Twoje plany.
-Czy czwarta dziewięć jest odpowiednią godziną na rozmowy? Fornal, mój mózg już śpi.
-Łatwiej Ci będzie podjąć decyzję. -podał Ci kubek z gorącą kawą. -Marcelina, możesz mnie nienawidzić, możesz mnie lubić. Gdyby można było czytać o nas książkę, ludzie uważaliby mnie za najgorszą postać, ale czy tak trudno zrozumieć, że przestałem być nieodpowiedzialnym dzieciakiem? Z każdym kolejnym dniem się zmieniam, nie chcę być uważany za najgorsze zło na świecie.
-Lepiej, żeby książka o nas nie trafiła nigdy do druku. -wzięłaś do dłoni drewnianą szpatułkę. -Tomek, potrzebuję znacznie więcej czasu. Dla mnie najważniejsze jest pierwsze wrażenie.
-Schrzaniłem je, wiem doskonale, Marcela. -oparł głowę o kierownicę. -Nie chcę być taki, jak mój ojciec. Jeżeli mam być z kimś, to na całe życie. Nie chcę Cię zdradzać, nie mam zamiaru być takim samym potworem, jak on. -uderzył pięścią w nogę.
-Nie porównuj siebie do niego. -pogłaskałaś go po włosach. -Wracajmy do domu, ale zamień się miejscami.
-Piłaś, najlepiej będzie, jak zostawimy ten samochód na parkingu. -musnął wargami wierzch Twojej dłoni. -Marcela, daj mi szansę, zaryzykuj. -złapał Cię delikatnie za chłodne palce.
💎
Leżąc nieruchomo w łóżku, patrzyłeś na księżyc, który przybrał kształt sierpa. Pokój na poddaszu nie był dla Ciebie dobrym rozwiązaniem, ale przed snem wystarczyło, że uniosłeś głowę do góry i mogłeś godzinami wpatrywać się w granatowe niebo. Widok każdej nocy pozwalał Ci zapomnieć o częstych uderzeniach. Twoje metr dziewięćdziesiąt osiem powoli akceptowało, że nie mieści się do tych wymiarów, musiało przeżyć i wytrwać do wyjazdu z rodzinnego miasta. Nie chciałeś ucieczki, potrzebowałeś chwili wytchnienia. Cisza ze strony blondynki była dla Ciebie, jak brak paliwa w baku, przegrany mecz albo jedzenie produktów, na które jesteś uczulony. Nie wystarczyło jej kupić bukietu kwiatów albo bombonierki. Była wyjątkiem, chodziła własnymi ścieżkami i uzależniała Cię od siebie. Sam fakt, że nie skopała Twoich czterech liter znaczył bardzo wiele i nie chciałeś tego zepsuć w żaden sposób. Nie chciałeś jej zniechęcać. Byłeś winny, ale druga szansa prawdopodobnie miała zaistnieć i w Twoim życiorysie.
-Piąta dwadzieścia trzy, a ja przez Ciebie nie mogę spać, durniu. -rzuciła na biurko okulary i zapięła zamek od bluzy. -Mam ochotę Ci przywalić.
-Marcelka, nie bądź taka agresywna. -zaśmiałeś się głośno.
-Gdyby była taka możliwość zrobiłabym identyczny teledysk, jak Shawn Mendes do utworu "Stitches".
-Tylko uważaj na szyby w samochodzie, jest nowy. -podniosłeś dłonie i poczułeś mocne uderzenie w głowie. -Mam nadzieję, że nie straciłem przez to pamięci, kochanie. -jęknąłeś i zakryłeś twarz poduszką przed kolejnym uderzeniem.
Kilka dni później
W towarzystwie Kwolka ruszyłeś ze strzeżonego parkingu, naciskając w pośpiechu czarny przycisk z zamkniętą kłódką. Pierwsza parapetówka miała miejsce na dwunastym piętrze nowoczesnego budynku; nieopodal znajdował się oświetlony Pałac Kultury i Nauki, a także Hard Rock Cafe, gdzie podawali najlepszą grillowaną polędwicę wołową. Gdyby nie propozycja z Radomia, zostałbyś z Jędrzejem i Bartoszem w stolicy, wśród legend polskiej siatkówki. Wchodząc do mieszkania; przywitały Cię jednocześnie krzyki, głośna muzyka i ciemnobrązowe ściany w korytarzu, na których powieszone były ramki z zatrzymanymi czasami ze Spały. Odbierając od Gruszczyńskiego kieliszek wódki, zatrzymałeś wzrok na jedynej kobiecie, która miała prawo uczestniczyć w dzisiejszej imprezie. Jej delikatny uśmiech skierowany w Waszą stronę, przypomniał o tym, w jaki sposób chłopacy walczyli o uwagę prawie najstarszej z całego grona blondynki. Wiśniewska uniosła szklankę z ciemnoniebieskim drinkiem, biorąc do ust żółtą słomkę, przygryzając ją przy tym zawadiacko zębami, co wywoływało u niektórych wzrost ciśnienia, zawroty głowy i natłok niestosownych myśli.
-Witamy ostatnich gości. -z kuchni wyszedł Masłowski w czerwonej podomce w białe kropki ze ścierką na ramieniu. -Szef kuchni zaprasza. Same kaloryczne i niezdrowe rzeczy, jeszcze możemy, jeszcze nam wolno. -zaśmiał się, wyłączając gaz pod garnkiem.
Aż strach się przyznać, ale gdyby kariera siatkarska mu się nie udała, pomagałbyś mu przy rozdawaniu CV na kucharza. Każdy z Was miał dodatkowe pasje i gdyby ukochany sport przestał istnieć, nigdy nie zostalibyście na lodzie.
Trzy godziny później...
Zestaw półek przywieziony przed samym rozpoczęciem parapetówki, został złożony z Twoją niewielką pomocą. Książki należące do Jędrzeja przejrzałaś w oka mgnieniu; właściciel mieszkania przy placu Defilad zaskoczył Cię pozytywnie. Ustawione równo kryminały autorstwa Remigiusza Mroza, Alka Rogozińskiego, Sama Carringtona i Katarzyny Bondy mógłby znaleźć się w Twoim łódzkim mieszkaniu. Żaden miłośnik tych książek nie przeszedłby obojętnie przy takiej kolekcji. Nienaruszone okładki, kilkanaście świecących zakładek i zapachowe świeczki poustawiane tuż obok czarowały Cię, jakbyś znajdowała się w domu magika.
-Stoi już kolejna pusta, gramy w butelkę! -z kuchni wybiegł Kochanowski, trzymając w dłoni Finlandię.
Białe szkło kręciło się po jasnych panelach, zarzucając na ramiona bluzę AZS Politechniki Warszawskiej, oparłaś się o obudowę kanapy, przyglądając się wszystkim chłopakom. Każdy z nich się zmienił, nowe miejscowości zamieszkania wpływały na nich, jak miesięczne zabiegi w SPA albo droga metamorfoza. Brzdęk butelki pozwolił Ci wrócić do rzeczywistości, wskazując na osobę, która jako pierwsza przyjmie jedynie wyzwanie.
-Fornal, przytul kolegę z lewej. -zaśmiał się starszy z libero, wskazując na Wocha.
-Huber, zaśpiewaj piosenkę. -Tomek wyciągnął z kieszeni telefon, nagrywając całe zdarzenie na Snapchata.
-Kubusiu całuj w policzek chłopca z prawej. -spojrzał na zawiedzionego Ziobrowskiego, który miał otrzymać pocałunek od zawodnika AZS Olsztyn.
-Panie libero z Rzeszowa, życzę sobie, abyś zrobił przewrót w tył.
-Łukaszku, zdejmuj te swoje piękne buciki za kostkę. - Masłowski złapał Cię mocno za chude ramiona. -Radziłbym się odsunąć. -szepnął Ci na ucho. -Stary, ty naprawdę nosisz rozmiar czterdzieści siedem? To musi być horror.
-Cicho siedź. -sięgnął butelkę. -Dawid, robisz dwadzieścia pompek.
-Dziękuję bardzo. -usiadł na podłogę. -Norbert, pomaluj sobie usta tą czerwoną szminką, Marcelka Ci pożyczy.
-Ziober, obróć się w miejscu piętnaście razy, w nagrodę dostaniesz kolejny kieliszek wódki.
-Masłowski, daj dziesięć złotych osobie po swojej lewej stronie.
-Wzbogaciłem portfel Bartusia. -rzucił pieniądze w jego stronę. -Mam niestety tylko drobniaki. -butelka ponownie poszła w ruch. -Marcelka, ściągaj bluzkę. -odpiął Twoje szelki od ogrodniczek.
-Aż tak Ci zależy? Co jeśli mam podkoszulek? -zdjęłaś z siebie koszulkę, zakładając natychmiast bluzę Jędrka. -Dużo widziałeś, co? Kolor zapamiętałeś? -musnęłaś jego policzek. -Chłopcy, jestem umówiona jeszcze z jednym panem i muszę już lecieć.
-Odprowadzę Cię! -krzyknął Gruszczyński, wychodząc z Tobą.
Przed czwartą...
Jesienne liście zsuwały się po czystych szybach, zostawiając po sobie ślady. Towarzyszył im w tym wszystkim deszcz, który od wpół do trzeciej nie opuszczał mieszkańców Warszawy. Przymykając delikatnie opuchnięte powieki, przytrzymałaś zsuwającą się z nagiego ciała kołdrę o zapachu brzoskwini, po czym podciągnęłaś się, opierając o drewniane wezgłowie. Na wczorajszej parapetówce miałaś nie pić i wrócić do Łodzi, która według znanego aktora Bogusława Lindy była miastem meneli. Sięgając z półki kubek z parującą kawą, poczułaś jak łóżko ugina się pod jego ciężarem. Wzdłuż kręgosłupa znajdowały się jedyne ślady, przypominające momenty tego, co działo się podczas kończącego czwartku, a rozpoczynającego piątku. Chłopak objął Twoje ciało w talii, chowając twarz pośród Twoich kręconych włosów. Złożył na Twojej brodzie kilka czułych pocałunków, głaszcząc Cię przy tym delikatnie po odkrytym udzie.
-Marcyśka, nie chcę, żeby to była nasza ostatnia noc. -poczułaś jego dwudniowy zarost na policzku. -Żałuję, że mój klub znajduje się aż tak daleko od Łodzi. -mruknął. -Zostań ze mną, dzisiaj. -złożył na Twoich wargach pocałunek, a Tobie przez chwilę wydało się, jakby jutra miało już nie być.
💎
Tomek nie jest łotrem spod ciemnej gwiazdy.
Marcela znalazła kogoś, kto nie uciekł, został z nią i chce jej obecności przy sobie.
http://znasz--moje-serce-jak-swoje.blogspot.com/
http://dwudziesty-czwarty-lipca.blogspot.com/
http://prowokujemy-szczescie.blogspot.com/
Zapraszam serdecznie również tutaj!
http://znasz--moje-serce-jak-swoje.blogspot.com/
http://dwudziesty-czwarty-lipca.blogspot.com/
http://prowokujemy-szczescie.blogspot.com/
Zapraszam serdecznie również tutaj!
zaraz będę kc
OdpowiedzUsuńsłodkie to było i uśmiechałam się jak głupia. Mroza nigdy nie za wiele <3 Jędrek chcesz mi pożyczyć jakąś książkę? z nimi to nawet ja bym chętnie zagrała w butelkę xddd Ten fragment, że oni się zmienili przypomniał mi naszą rozmowę o wydupczeniu się Kubuniunia xddd Marcela, będzie ciężko z panem Fornalem - ale bez ryzyka nie ma zabawy prawda?
Usuńkocham, ola
Mróz uzależnia tak samo dobrze, jak Tomek. Gra w butelka z nimi to jak wygrana na loterii. Nasze rozmowy najlepsze <3 Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, a oni mają ochotę na Picollo <3
UsuńByłam dzisiaj na randce, gościu spoko, ale fajerwerków nie było i wiem jedno, jak fajerwerków nie ma to czasu szkoda.
OdpowiedzUsuńWięc skoro Fornal i Marcela mają te fajerwerki to niech próbują, mają moje błogosławieństwo! Niech się wali i pali, niech próbują, bo nie przekonają się czy jest warto, dopóki nie spróbują. <3
Fajerwerki najważniejsze, więc nie warto marnować sobie czasu, gdy ich nie ma i nie będzie. W ich imieniu dziękuję za Twoje błogosławieństwo, Aleksandro :)
UsuńWrócę za kilka minut, biegnę czytać!
OdpowiedzUsuńOglądałam po raz kolejny "Zmierzch" na TVN, ale wolałam wyłączyć i przeczytać kolejne uzależnienie, na które musiałam długo czekać. Trzy tygodnie bez ich losów są ciężkie do wytrzymania. Byłam tutaj w piątek i wczoraj, ale postanowiłam zajrzeć też dzisiaj i warto było. Czemu ja nie mogę chodzić na takie wspaniałe parapetówki? Gra w butelkę w towarzystwie moich znajomych nudzi po kilku minutach, a o nowych wyzwaniach tutaj mogłabym czytać w nieskończoność. Teraz pozostają mi tylko dwa pytania. Z kim w stolicy Marcela spędziła noc? Czy to był Jędrek, który miał ją tylko odprowadzić? To opowiadanie uzależnia mnie od siebie. Czekam na więcej! Będzie nowa część jeszcze w tym miesiącu? Pozdrawiam ;*
UsuńAnonimowa z grudnia.
Też oglądałam "Zmierzch", ale po dziesięciu minutach mi się znudził :D Wiem, że trzy tygodnie to zbyt długa przerwa, ale nie było weny. Mówisz, że spędziła noc z Jędrkiem? O kosmosie, kto obok niej leży? Ósemka stoi pod wielkim znakiem zapytania, nic nie obiecuje, więc proszę czekać cierpliwie.
UsuńTa końcówka to rozwala na łopatki <3
OdpowiedzUsuńMówisz, że na łopatki? Ach, dziękuję <3
UsuńMelduję się!
OdpowiedzUsuńCo ja ci mogę nowego powiedzieć... rozdział jest jak zwykle genialny, naprawdę niesamowicie przyjemnie mi się go czytało, jak wszystkie poprzednie zresztą ^^
Gra w butelkę świetna, nie wiem dlaczego, ale od razu miałam uśmiech na twarzy i przypominały mi się wszystkie własne gry po kolei, cuda się działy :D
Końcówka i tak najlepsza, chyba nie tylko moim skromnym zdaniem :) Niech spróbują, chyba nie mają nic do stracenia. Jak już, to do zyskania. A nuż im się uda? :)
Weny, buziaki :**
A to dobrze, że nie mam żadnych minusów :D Gorzej jak będzie dużo do stracenia, tylko najpierw trzeba się dowiedzieć, z kim ta noc została spędzona :)
UsuńKaro, bardzo się cieszę, że oprócz bloga o Mariuszu, znalazłam wszystkie Twoje pozostałe. Dobrze, że masz śliczną podstronę, na której mogłam znaleźć opowiadania. Niech Marcelina da szansę Tomkowi; po co dłużej się męczyć, skoro może być wyjść z tego dobry związek? Panie Gruszczyński ja nie spodziewałam takich książek na tym regale. Wracając do głównych bohaterów, nie macie czego się bać, jesteście dorośli i to wasze życie, a ją przeczuwam, że zostaną zaakceptowani przez rodziców i znajomych. Jasno dajesz nam do zrozumienia, że nie są ze sobą w żaden sposób spokrewnieni. W każdej chwili mogliby się spotkać i również w sobie zakochać, więc nie ma w tym nic złego.
OdpowiedzUsuńDodatkowo wybrałas piosenkę, która od kilku tygodni znajduje się na mojej playliście, więc jeszcze lepiej mi się czytało.
Lil.
Lil, w takim razie ja czekam również na innych opowiadaniach :) Nie są w żadnym stopniu spokrewnieni i masz rację, mogli się spotkać przypadkowo i również starać się o siebie nawzajem.
Usuńpiękny gif jeju♥
OdpowiedzUsuńRenata znów pojawia się z opóźnieniem - to już chyba moja tradycja ugh. śmiać mi się zachciało jak pod sam koniec zauważyłam, że przytoczyłaś tą nieszczęsną wypowiedź B. Lindy. tą przez którą bardzo u mnie zaminusował. Ty za to ciągle plusujesz. to jak kierujesz losami bohaterów jest niebywałe♥
Fornal, proszę, nie zwal tego.
kocham♥
Miałam do wyboru trzy gify i to nie było łatwe zadanie, dziękuję że go zauważyłaś. Ja u Ciebie też jestem często z opóźnieniem, więc wszystko jest w porządku. U mnie tez zaminusował. Łódź jest też piękna, może nie we wszystkich miejscach, ale nie oceniajmy tego miasta zbyt pochopnie.
UsuńCudowne ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobrze.
UsuńJestem i ja z lekkim opóźnieniem, mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
OdpowiedzUsuńNa imprezach, a zwłaszcza parapetówkach w dobrym gronie zawsze jest najlepsza zabawa.
Gra w butelkę obowiązkowo musi być.
Końcówka… powiem ci, że najciekawsza i najbardziej hmm… nie wiem jak to ująć, ale grzech kończyć w takim momencie ! Czekam na następny, buziaki ;*
Ja zawsze wybaczam ;)
UsuńGry w butelkę nie mogło zabraknąć, gdybyś tylko widziała w jaki sposób została to opisane :D
To mam grzech, ale chyba nie jest on taki ciężki.
Pozdrawiam ;*
Czepiam się, ale przy placu Defilad to PKiN stoi i raczej się nie mieszka, ale poza tym jest ciekawie więc wracam do czytania
OdpowiedzUsuńWybacz, ale nie mieszkam w Warszawie. Chodziło o większą odległość :D
Usuń