Z bijącym sercem przekręciłaś korek z gorącą wodą, ułożyłaś długie palce na jego zabarwionych od Twojej szminki wargach i zakrywając ręcznikiem nagie ciało, próbowałaś zapanować nad całą sytuacją. Czułaś się, jakbyś trafiła ponownie do ławki szkolnej i została przyłapana na wyjmowaniu ściągi z kieszeni amarantowego, rozciągniętego swetra. Muskając jego gładki policzek powolnym oddechem, żałowałaś jednej rzeczy. Chciałaś, aby w zgniłozielonym indeksie znajdował się inny kierunek studiów - marna z Ciebie jest aktorka. Z natłokiem myśli chciałaś znaleźć potajemne wyjście z łazienki, pojawić się w swojej sypialni, ukryć pod kocem i nie pokazywać się światu aż do popołudniowego meczu. Zagryzając mocno wargę, wtuliłaś się w jego szyję, zapamiętując przyjemny, męski zapach żelu pod prysznic, którym była przesiąknięta Twoja skóra, próbowałaś unormować oddech i nie znaleźć przepustki na drugi świat.
-Jaka ja głupia byłam, mogłam wrócić do Łodzi i być teraz na zakupach z Olką. Niepotrzebnie przychodziłeś, zabierając mnie tutaj ze sobą. -układając ręce na jego klatce piersiowej, czułaś się jak w krainie oblanej mlekiem i miodem.
-Aż tak Ci tutaj ze mną źle? -parsknął głośno, wydymając wargi. -Marcyśka, inne dziewczyny dałyby się pokroić za taką noc. -ucałował Twoje ramiona.
-Uwielbiam kąpiele, szczególnie w takim towarzystwie, ale nie mam zamiaru być tutaj do samego rana.
-Można ten czas całkiem przyjemnie spędzić. -zaśmiał się, podchodząc do drzwi. -Idź teraz do tatusia, ale załóż moją koszulkę, w której wyglądasz lepiej niż w tym ręczniku.
-Ogarnij się, Tomasz. Jeszcze trochę takich komplementów, a z mojej Orlen Ligi nic nie będzie. -ułożyłaś zimne dłonie na jego szyi, dotykając zapięcia od złotego łańcuszka.
-Nie wiem, co z Tobą jest nie tak, że masz zawsze zimne ręce. -mruknął, zaciskając palce na Twojej talii.
-Jestem wampirem. -popchnęłaś go na ścianę, wsłuchując się w odgłos spadającej z półki kosmetyczki. -Wymyśl coś, bo tęsknię za Twoim łóżkiem.
-To ty jesteś tą inteligentną. -mruknął Ci do ucha. -Ja tylko sprowadzam kłopoty, skarbie. -przygryzł je lekko.
Przez Ciebie osiągam nieodpowiedni stan, po tygodniu związku pokazujesz rogi, a moja opinia anioła znika z prędkością światła, Fornal.
-Jaka ja głupia byłam, mogłam wrócić do Łodzi i być teraz na zakupach z Olką. Niepotrzebnie przychodziłeś, zabierając mnie tutaj ze sobą. -układając ręce na jego klatce piersiowej, czułaś się jak w krainie oblanej mlekiem i miodem.
-Aż tak Ci tutaj ze mną źle? -parsknął głośno, wydymając wargi. -Marcyśka, inne dziewczyny dałyby się pokroić za taką noc. -ucałował Twoje ramiona.
-Uwielbiam kąpiele, szczególnie w takim towarzystwie, ale nie mam zamiaru być tutaj do samego rana.
-Można ten czas całkiem przyjemnie spędzić. -zaśmiał się, podchodząc do drzwi. -Idź teraz do tatusia, ale załóż moją koszulkę, w której wyglądasz lepiej niż w tym ręczniku.
-Ogarnij się, Tomasz. Jeszcze trochę takich komplementów, a z mojej Orlen Ligi nic nie będzie. -ułożyłaś zimne dłonie na jego szyi, dotykając zapięcia od złotego łańcuszka.
-Nie wiem, co z Tobą jest nie tak, że masz zawsze zimne ręce. -mruknął, zaciskając palce na Twojej talii.
-Jestem wampirem. -popchnęłaś go na ścianę, wsłuchując się w odgłos spadającej z półki kosmetyczki. -Wymyśl coś, bo tęsknię za Twoim łóżkiem.
-To ty jesteś tą inteligentną. -mruknął Ci do ucha. -Ja tylko sprowadzam kłopoty, skarbie. -przygryzł je lekko.
Przez Ciebie osiągam nieodpowiedni stan, po tygodniu związku pokazujesz rogi, a moja opinia anioła znika z prędkością światła, Fornal.
Pozostawiając na lśniących panelach mokre ślady stóp, wydostałaś się z pomieszczenia, w którym gorące powietrze było w stanie Cię udusić. Całą, niewygodną sytuację uratowała Iwona, która znalazła się tutaj, aby jej urodzinowy wazon nie przypominał tysiąc ostrych kawałków szkła. Miałaś wrażenie, że czyta w Twoich szalonych myślach, że wie, co wydarzyło się za tamtymi drzwiami, co jest między Wami, ale nie chce wypuścić pary z ust. Obróciła zajście w kolejny żart swojego młodszego syna. Nie byłaś pewna, że z całą drużyną wygracie pierwszy mecz, ale drobna brunetka, która upalnego, sierpniowego dnia urodziła Twojego chłopaka wiedziała jakby więcej, jakby ktoś przed wyjściem do teatru albo wcześniej sprzedał jej poufne informacje na Wasz temat.
💎
Gdyby można było zaktualizować krótkie wiadomości o polskich juniorach, którzy słynęli z mocnych charakterów, zmieniłbyś tylko jeden punkt. Nawet o szóstej rano pobiegłbyś do tej samej doświadczonej dziennikarki i poprosił o zmianę pewnego podpunktu, który korzystnie wpłynął na samotne dotychczas życie. Gdyby nowy wpis gazety krakowskiej wpadł w ręce mamy albo ojczyma, od razu całe Wasze ukrywanie poszłoby w zapomnienie. W rubryce z imieniem dziewczyny, umieściłbyś podstawową informację z danych osobowych dziewiętnastolatki, która za dwanaście godzin pokazałaby, że pochodzi z rodziny, której nie jest obca determinacja i wola walki. W koszulce ze swoim dziesięcioliterowym nazwiskiem wybiegłaby na boisko i walczyłaby do samego końca o zwycięstwo jak najgroźniejsze zwierzę. Góralka z krwi i kości była w stanie wygrać ten mecz, zdobyć statuetkę najlepszej zawodniczki meczu, wzbudzić większe zaufanie u wiernych kibiców i otrzymać powołanie do kadry narodowej po tych kilku, mocnych zagrywkach, po których na Twoich rękach pojawiały się siniaki.
-Czy Ty to zamierzasz zabrać ze sobą do Łodzi? -wyjąłeś z walizki bieliznę. -Dlaczego widzę ją po raz pierwszy? -zmierzyłeś blondynkę wzrokiem, która spryskiwała swoje włosy lakierem.
-Czerwony przynosi mi szczęście i dużo jeszcze nie widziałeś, Fornal. -wyrwała Ci z dłoni komplet. -Przy okazji wyjmuj swój portfel i oddawaj mi odszkodowanie, niszczysz moje ubrania. -wskazała na rozdartą, przezroczystą koszulę.
-Wezmę teraz do ręki telefon i bez chwili zastanowienia przeleję na Twoje konto dwadzieścia pięć tysięcy, okej? -zaśmiałeś się. -Nie związałaś się z bogatym prezesem, który zarabia takie pieniądze podczas godziny, jestem biednym studentem, który musi wiązać ledwo koniec z końcem. -wskazałeś na dwa banknoty, które leżały obok łóżka i delikatnie zsunąłeś ramiączko od koronkowego, czarnego stanika.
-Gamoniu, zepsułeś mi słuchawki, oddawaj mi swoje i nawet nie próbuj ze mną dyskutować. -krzyk Jana rozniósł się echem po całym pokoju.
Gdyby nie połyskujący srebrem klucz, przyjmująca łódzkiego zespołu musiałaby schować się pod szerokie łóżko albo skoczyć z okna, wierząc do samego końca, że wyrosną jej puchate, białe skrzydła, które uratują przed śmiercią. Powstrzymując śmiech, podjąłeś ostateczną decyzję. Nie będzie już dłużej związku na podstawie dramatu "Romeo i Julia". Każdy zasługuje na akceptację i szczęście. Od dzisiaj mogłeś skończyć z potajemnym noszeniem jej na rękach, całowaniem w blade czoło i podziękowaniami za akustyczne drzwi. Teraz zaczęła się nowa teraźniejszość, w której bliscy poznają tożsamość kobiety, która swojego wymarzonego chłopaka opisywała w pamiętniku z podobizną ulubionego zagranicznego aktora.
Przez Ciebie tracę racjonalne myślenie, po tygodniu pokazujesz mi inny świat i jestem w stanie wciągnąć Cię znowu do łóżka i zrobić z Tobą serię zdjęć.
💎
"Daj chłopaka, nie wariata, daj nie palacza..." (07. 09.)
Tamtego dnia robiłaś dziury w nowych spodniach za pomocą cyrkla i kuchennych nożyczek. Teraz miałaś przezwyciężyć swój lęk. Między Tobą, a brunetem skończyły się słowne przepychanki i dziecinne zagrywki. Łączyło Was gorące uczucie, przed którym nie istniała żadna obrona. Byliście od początku zakochani w sobie na zabój, a prawie niezauważalna spółgłoska T gościła zaklejona na nadgarstku. Zarzucając na chude ramiona granatową marynarkę taty, zaczęłaś spoglądać na odbijające się w ekranie laptopa promienie słoneczne. Wyjmując z ust ojca długopis i spoglądając na jego wysoką sylwetkę w programie sportowym, układałaś w głowie ostatnie zdania. Bałaś się jedynie tego, że język zaplącze Ci się jak śnieżnobiała nić. Na twarzy czterdziestoletniego bruneta pokazały się charakterystyczne zmarszczki, a wydrukowany grafik nagrań został od razu wrzucony w głąb szuflady dębowego biurka.
-Ten wzrok towarzyszy Ci od dawna. -zauważył z łatwością i usiadł blisko. -Pamiętaj, że mi możesz powiedzieć wszystko, zawarliśmy pakt, że będziemy przyjaciółmi do końca i nic tego nie zmieni.
-Wcale nie ma zamrożonego serca, zostałam jego defibrylatorem i pobudziłam je do życia. -uśmiechnęłaś się słabo.
-Tego można było się spodziewać, Marcela. Działasz na chłopaków jak magnes. -wziął do ręki filiżankę z czarną, gorzką kawą. -Poproszę krótki jego opis.
-Mamy wspólną pasję, ale jednak mnie kocha bardziej. Nosi flanelowe koszule, uwielbia moje pojedyncze piegi na dekolcie i lubi pożyczać swoją śliwkową, pikowaną kurtkę.
-Takiemu chłopakowi mogę oddać swoją córkę. Mam nadzieję, że Twoje imię pasuje idealnie do jego nazwiska.
-Pasuje jak bucik kopciuszka na właściwą nóżkę. -zaśmiałaś się. -Marcelina Fornal, brzmi zacnie.
-Ten wzrok towarzyszy Ci od dawna. -zauważył z łatwością i usiadł blisko. -Pamiętaj, że mi możesz powiedzieć wszystko, zawarliśmy pakt, że będziemy przyjaciółmi do końca i nic tego nie zmieni.
-Wcale nie ma zamrożonego serca, zostałam jego defibrylatorem i pobudziłam je do życia. -uśmiechnęłaś się słabo.
-Tego można było się spodziewać, Marcela. Działasz na chłopaków jak magnes. -wziął do ręki filiżankę z czarną, gorzką kawą. -Poproszę krótki jego opis.
-Mamy wspólną pasję, ale jednak mnie kocha bardziej. Nosi flanelowe koszule, uwielbia moje pojedyncze piegi na dekolcie i lubi pożyczać swoją śliwkową, pikowaną kurtkę.
-Takiemu chłopakowi mogę oddać swoją córkę. Mam nadzieję, że Twoje imię pasuje idealnie do jego nazwiska.
-Pasuje jak bucik kopciuszka na właściwą nóżkę. -zaśmiałaś się. -Marcelina Fornal, brzmi zacnie.
💎
Prześlij mi chłopaka. Nie pajaca. Daj Polaka
Według długiego opisu z siódmego września pasowałeś do wyobrażeń tego wymarzonego chłopaka. Teraz musiałeś udowodnić, że posiadałeś odwagę i nie stchórzysz na ostatniej, właściwej drodze. Siadając po turecku na dywanie, zacząłeś przyglądać się skupionej mamie. Dobierała właściwy materiał do nowego projektu, a pod stertą kolorowych teczek leżały wydrukowane zdjęcia blondynki, która tamtego dnia wróciła do swojej dawnej pasji, zrywając z nią podczas szesnastych urodzin. Twój namiętny i tęskny podryw serca nie pozwolił na dłuższe czekanie. Wypisałeś się z konspiracyjnej wizji przyszłości. Nie miałeś nic do ukrycia, a ostatnie sekrety musiały ujrzeć dzienne światło.
-Widzę, że mój syn chcę kontynuować rozmowę. -odłożyła pogryziony ołówek na ławę, opierając się o fotel.
-Przestałem grać na niej jak na skrzypcach. To ona zrobiła pierwszy krok i pokazała mi, że wolę noce przy boku kobiety, której pierwszą literą wytatuowałem na palcu.
-Ta spółgłoska bardzo dobrze mi się kojarzy. -przyjrzała się czarnej M. -Opowiedz mi o niej.
-Lubi gruszkową herbatę, więc będziesz się z nią dzieliła. Zasypia wtulona w szmacianą lalkę, potrafi patrzeć w moje oczy bez przerwy i robi chore miny, uzależniając mnie od siebie.
-Więcej nie musisz mówić, traktuję Marcysię jak własną córkę, więc jestem pewna, że trafiłeś w dobre ręce. -podała Ci telefon, na którym znajdował się uwieczniony moment pocałunku przed garażem z zachodem słońca w oddali.
-Widzę, że mój syn chcę kontynuować rozmowę. -odłożyła pogryziony ołówek na ławę, opierając się o fotel.
-Przestałem grać na niej jak na skrzypcach. To ona zrobiła pierwszy krok i pokazała mi, że wolę noce przy boku kobiety, której pierwszą literą wytatuowałem na palcu.
-Ta spółgłoska bardzo dobrze mi się kojarzy. -przyjrzała się czarnej M. -Opowiedz mi o niej.
-Lubi gruszkową herbatę, więc będziesz się z nią dzieliła. Zasypia wtulona w szmacianą lalkę, potrafi patrzeć w moje oczy bez przerwy i robi chore miny, uzależniając mnie od siebie.
-Więcej nie musisz mówić, traktuję Marcysię jak własną córkę, więc jestem pewna, że trafiłeś w dobre ręce. -podała Ci telefon, na którym znajdował się uwieczniony moment pocałunku przed garażem z zachodem słońca w oddali.
💎
napisałam, ale gdyby nie urodzinowy tort i Picollo, nic by nie było.