niedziela, 28 maja 2017

uzależnienie trzynaste


nie myl
soli z cukrem
jeśli on chce
z tobą być
to będzie
po prostu.



Postawiłaś niepewnie krok na wyremontowanym chodniku i przytrzymując mocniej kule ortopedyczne, zaczęłaś umierać na nowo. Co to mogło oznaczać? Stał oparty o maskę swojego samochodu w pobliżu dziesięciu metrów, wpatrując się w Ciebie, jak robił to każdego ranka po przebudzeniu. Miałaś wrażenie, że Twoje blade kostki, na których było kilka piegów zostały zdarte aż do krwi. Czułaś się jakby serce rozbiło się z wysokości ośmiuset metrów, a spadochron postawił się zabawić i zapomniał, że powinien w tamtej chwili dać Ci swoje, jedyne wsparcie. Myślałaś, że zapomniałaś o nim do końca i jego widok nie przywoła bolesnych wspomnień, które nie pozwalały na swobodne oddychanie. Czemu pojawił się w najbardziej krytycznej sytuacji i wywrócił Twoje życie o sto osiemdziesiąt stopni? Zupełnie nie potrafiłaś znaleźć odpowiedzi, chociaż na świadectwie z trzeciej klasy szkoły średniej przy języku polskim znajdowała się ocena celująca. Byłaś teraz jak prawie zwiędnięty kwiat, który ostatnimi siłami krzyczał o zimną wodę, ratującą jego życie. Co natomiast mogło uratować istnienie dwudziestodwuletniej siatkarki ze zwichniętą kostką? Chciałaś jednocześnie założyć kask, wsiąść za kierownicę rajdowego samochodu i znowu pokonać tysiąc kilometrów w dwa dni albo poczuć, że pod jego wargami, znowu zapłoną nawilżone usta, na których znajdowała się szminka o odcieniu głębokiego burgundu.


 
💎
miłość jest
najwyższym sensem
istnienia


Upadłeś jak najwyższa i najważniejsza konstrukcja na świecie, która nie miała prawa zawalić się w takiej chwili. Solidne fundamenty zamieniły się w pył, który zaczął walkę z Twoim zaczerwionym gardłem. Gdybyś wiedział, co przyniesie najbliższa przyszłość, przyjechałbyś robiąc sobie na nowo nadzieję? Znając Ciebie nie zważałbyś nawet na znaki drogowe i mógłbyś wydać wszystkie pieniądze z portfela na mandaty, stracić prawo jazdy, byle tylko ją ujrzeć i znowu zgubić się na drodze do własnych marzeń. Tamta miłość wypełniała każdą komórkę ciała i sprawiała, że mógłbyś unieść się nad Ziemią o kilka metrów. Teraz nawet nie interesowało Cię to, że masz pogniecioną koszulę, a czekoladowe lody z kolorową posypką zaczynają powoli się rozpuszczać. Ściągając z nosa niebieskie okulary przeciwsłoneczne zrozumiałeś wiele kwestii. Tęskniłeś za jej flirciarskim uśmiechem, ciemnobrązowym kolorem oczu i całym, opalonym ciałem, które zasłonięte było oliwkowym, dzianinowym kombinezonem. Dla tego szaleńczego uczucia byłeś w stanie stracić oddech. Co mogło sprawić, że oddychałbyś miarowo jak każdy, zdrowy człowiek? Mógłbyś zabrać stojącego na taborecie w kuchni i wyglądającego przez okno bruneta na łowienie ryb albo chwycić ją w ramiona, zabrać do swojego pokoju, nie zważając na, że w rodzinnym domu oprócz Was znajdują się rodzice, brat z ukochaną oraz trzylatek, który na swój sposób chciał poznawać cały świat.




💎
 

Wystraszona otworzyłaś oczy, ocierając czoło z nadmiernej ilości potu. Krótkie warkocze przykleiły Ci się do spoconej szyi, a jabłkowy sok z kawałkami lodu rozlał się przez Twoje trzęsące ręce na wypolerowaną podłogę. Nic nie było w stanie zagłuszyć jego cichego cześć. Prawie potłukłaś ozdobioną złotem i drobnymi kwiatami zastawę, kiedy przypadkowo dotknął Twojej dłoni, sięgając plastikową łyżeczkę z wizerunkiem bohatera z bajki. Przypomniałaś sobie jego spojrzenie przy rodzinnym obiedzie i moment, w którym wytarł warstwę jogurtu naturalnego znad drżących warg. Od gorącego popołudniu znajdowałaś się w szoku. Podczas długiej kąpieli dusiłaś się łzami, błagając o rozgrzeszenie, kiedy nie powstrzymasz się przed pocałunkiem albo subtelnym dotykiem jego umięśnionej klatki piersiowej. Wyglądałaś jak skazaniec, który czekał na ułaskawienie. Łomoczące serce nie pozwoliło na dalszy sen. Marszcząc brwi, wytarłaś klejącą się plamę z ciemnobrązowych paneli obok białego, narożnego biurka. Poprawiając kraciaste spodenki, zrobiłaś z czerwonej wstążki wielką kokardę i zakładając na stopy wygodne, materiałowe baleriny, udałaś się skrzypiącymi schodami w stronę oświetlonej kuchni. Widok pochylonego nad blatem Fornala sprawił, że poczułaś, jakby ostre szpilki zaczęły wbijać Ci się w głowę. Chciałaś zawrócić, chciałaś zostać niezauważona i przeżyć tą noc w walce z niespodziewanymi ruchami mojego organizmu. Wydała Cię wibracja telefonu, która przypomniała, że okres ważności Twojego konta upłynie następnego dnia. Klnąc w myślach jak szewc, otworzyłaś podwójne drzwiczki od lodówki, próbując powstrzymać się od nagłej utraty przytomności.
 
 
-Warto było Cię spotkać, teraz wiem, że nadal używasz tego porzeczkowego żelu do kąpieli. -zwiesił głowę przyglądając się okruszkom chleba. -Jeżeli szukasz tego owocowego koktajlu to Marcel wypił resztę przed snem.

-W takim razie wracam do siebie. -oparłaś się o ścianę. -Widzę, że nadal z przyzwyczajenia nie zdejmujesz zegarka z ręki na noc. -przeszłaś obok niego, układając długie palce na blacie.
 
-To jedyne urządzenie, które potrafi mnie obudzić, dlatego musi być blisko, jak ty teraz. -nachylił się w Twoją stronę. -Miałaś pióro we włosach, śpisz z kurami?
 
-W dalszym ciągu ze szmacianą lalką, ale kolekcja się powiększyła i jest jeszcze mały, żółty kurczak. -zamrugałaś kilkukrotnie. -Nie muszę Ci przypominać, że nienawidzę spać sama, prawda?

-Owszem, pamiętam o tym, jakby było to wczoraj. -pokiwał głową, drapiąc się po policzku. -Idź może spać, bo fragment tego tatuażu na nodze zaczyna mnie coraz bardziej kusić. -odsunął się od Ciebie. -Miłych snów, skarbie.
 
Jedna chwila potrafi zaskoczyć. Czasami pozytywnie, a czasami negatywnie. Jaka była ta chwila? Wyjątkowa i najlepsza na całym świecie. Jego lodowate dłonie zaczęły dotykać Twoich bioder. Zaczął coraz szybciej i z siłą boksera zaciskać i rozluźniać palce, wypuszczając przy tym miętowy posmak w stronę ust, które pragnęły o uwagę. Ciągnąc go za miękki kołnierzyk, próbowałaś przekonać go do chociaż jednego, niewinnego muśnięcia. Skóra zaczęła drętwieć, a w głowie zaczęło Ci się kręcić, jakbyś znajdowała się na rozpędzonej karuzeli. Porozrywane ogrodniczki wylądowały przy uchylonych drzwiach balkonowych, a umalowane na pudrowy róż paznokcie zaczęły tworzyć niezliczoną ilość wzorów na jego opalonej szyi. Patrzył na Ciebie jak wygłodniały wędrowiec, który zobaczył przed swoją twarzą porcję jedzenia. Przypominał małego chłopca, który na bose stopy założył po raz pierwszy buty do gry w piłkę. Dotykając jego czoła, poczułaś słodki smak na ustach, przypominający watę cukrową, którą kupowałaś bez przerwy jako kilkuletnia dziewczynka. Uchyliłaś zaciśnięte powieki, czując jakby czas stanął w miejscu, zatrzymując cały Kraków w jednym miejscu. Nic nie było słychać. Ryk motorów ustał. Muzyka u sąsiada została ściszona, a szczekanie owczarka niemieckiego zamieniło się w ciszę.
 
-Tomasz!

 


💎
 
Przed samym zaśnięciem zmieszałeś kilka smakowych setek wódki. Próbowałeś skupić całą uwagę na nocnych wiadomościach sportowych albo powtórce serialu, który powstał w tym samym roku, w którym pojawiłeś się na świecie. Całą fabułę przysłaniało wspomnienie jej spojrzenia. Spowodowało u Ciebie dreszcz, który zaczął przedostawać się do najbardziej skrytych zakamarków Twojego ciała. Obgryzając paznokcie, zacząłeś szukać pod kołdrą pomarańczowej zapalniczki. Marzyłeś o wydobywających się z ust obłokach dymu, nie zważając na wszystkie zakazy znajdujące się w umowie. Nałogowe palenie niczego nie psuło w Twoim życiu, jednak ukrywanie okazywało się bardziej skomplikowane niż codziennie pokazywanie dowodu osobistego kasjerce. Stając na balkonie i zaciągając się po raz pierwszy od wczoraj poczułeś ulgę, jakby uciążliwy kamień spadł Ci z serca. O nieustającej potrzebie nikotyny nie wiedział nikt. Potrafiłeś się ukrywać, nie sprawiając żadnych podejrzeń u znajomych, sztabu szkoleniowego czy rodziny. Za każdym razem paczkę z papierosami ukrywałeś w samochodzie, aby tylko nikt nie odkrył Twojego drugiego uzależnienia. Mimo, że minęły trzydzieści dwa miesiące nie byłeś w stanie zapomnieć o Wiśniewskiej. Gdybyście nie odrzucali od siebie nawzajem połączeń i spotkali się w ulubionej kawiarni, byłbyś szczęśliwym narzeczonym, bo nawet w przeddzień rozstania byłeś gotowy uklęknąć na jedno kolano. Opierając się o mokrą balustradę, prawie potłukłeś szklaną popielniczkę, kiedy zobaczyłeś na sąsiednim balkonie przebudzającą się blondynkę, która była zziębnięta do szpiku kości. Zgniatając w dłoni niedopałek, chciałeś zniknąć, jednak w ostatniej chwili wypowiedziała Twoje nazwisko.
 
-Poznałam sekret siatkarza, o którego walczyły cztery kluby. Myślisz, że gdybym zrobiła Ci zdjęcia, stałabym się bogata?
 
-Natychmiast zapomnij o tym co widziałaś. Czasami trzeba się odstresować po ciężkim dniu. -wypuściłeś dym z ust.
 
-Wyglądasz seksownie z tym papierosem w dłoni. -usłyszałeś jej głos i zobaczyłeś, że siedzi na Twoim łóżku. -Tylko nie zaśnij kiedyś w nocy, gdy palisz, bo możesz obudzić się po drugiej stronie. -rzuciła paczkę w głąb szuflady, zasłaniając ją książką.
 
-Nie musisz mnie ostrzegać. -nachyliłeś się nad nią, sięgając zapasową zapalniczkę.
 
-To jedynie dla Twojego bezpieczeństwa. Nie chciałabym, żeby zrobiła Ci się jakakolwiek krzywda, skarbie.

Gasząc jedyną lampę w pokoju, która rozświetlała całe wnętrze, zrzuciłeś z łóżka czarną kołdrę w pojedyncze, białe gwiazdy. Na tym komplecie pościeli było ich niewiele, na niebie wcale nie chciały się pojawić, ale pod Tobą znajdowała się jedyna w swoim rodzaju gwiazda siatkówki, która wierzyła w swoje umiejętności i postępy niż narastającą w zawrotnym tempie sławę. Przesuwając usta wzdłuż szyi, zostawiałaś mokre ślady, tworząc przy tym jedną, zbyt widoczną malinkę, która miała być jedynym dowodem spędzonej razem nocy. Ściągając z niej bawełnianą, przylegającą do jej ciała koszulkę, zatopiłeś swoje wargi w jej ciemnoszarym staniku z turkusowymi ramiączkami. Przygniatając ją swoim ciężarem, zacząłeś uśmiechać się na samą myśl tego, co wydarzy się za kilka minut. Przeciągłym ruchem poprawiłeś opadającą grzywkę na jej nos. Chciałeś mieć dostęp do całej jej twarzy, zliczając przy okazji niezmienną ilość piegów. Było ich dokładnie trzydzieści cztery i chciałeś po długiej przerwie odnaleźć je wszystkie. Przenosząc dłonie na koronkowe majtki, zacząłeś przyprawiać ją o krzyk, którym obudziłaby całą rodzinę, dlatego dzielnie znosiłeś fakt, że od kilkudziesięciu sekund jej ostre, śnieżnobiałe zęby wbite są w Twoje ramię, cierpiące od kilku dni z powodu zbyt intensywnego opalania.

-Marcelina!
     

💎
 
 uzależnieni Was potrzebują!
nie liczę na pięćdziesiąt komentarzy, ale ostatnio jest Was coraz mniej
lubię czasami marudzić, ale taka już jestem
 
 

 

 
 

środa, 17 maja 2017

uzależnienie dwunaste




Marcelina Wiśniewska


Historia miłosna, którą tworzyłaś z mierzącym sto dziewięćdziesiąt osiem centymetrów mężczyzną pękła, jak przedłużony żywot bańki mydlanej. Z błędu młodości wyleczyłaś się za pierwszym pstryknięciem palca. Przysiadając na brzegu plaży i przymykając powieki przed promieniami, gorącego słońca, odłożyłaś kule ortopedyczne na bok. Jako jedyna z klubu Developres SkyRes Rzeszów nie mogłaś przygotowywać się do sezonu i dostałaś przedłużony urlop, który zaczęłaś nad polskim morzem, gdzie na termometrze rtęć prawie zbliżała się do czterdziestu stopni Celsjusza. Definicja szczęścia odeszła od Ciebie w przedostatni dzień starego, dwutysięcznego szesnastego roku, ale Ty wzięłaś się w garść już następnej doby. Co zmieniło się w Twoim życiu przez trzydzieści dwa miesięcy? Skróciłaś włosy o dziesięć centymetrów, prostowałaś je codziennie, zapominając o tym, że układały się w kręcone fale. Zmieniałaś kluby jak rękawiczki na zimę. Przestałaś trzymać język za zębami, stałaś się osobą, która codziennie używała sarkazmu i nawet najlepsza przyjaciółka nie była w stanie Cię poznać. Wieczory spędzałaś w fundacji i czytałaś bajki na dobranoc najmłodszej grupie dzieci, przekonując samą siebie, że odnalezli w Tobie pokłady miłości, o których nie miałaś pojęcia. Wróciłaś do starej pasji i od czasu do czasu stawałaś przed obiektywem aparatu, czując się przy tym, jak tamta szesnastolatka. Trzydziestego pierwszego marca na torcie urodzinowym nie pojawiała się jedynka z przodu. Skończyłaś dwadzieścia dwa lata, nazywano Cię seksowną bestią i z tytułem licencjata, czekałaś na obronę magisterki na kierunku dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Pod względem wiedzy chciałaś rozwijać się dalej, dlatego od zeszłego października zostałaś studentką na Akademii Wychowania Fizycznego. Najbardziej byłaś dumna ze swojego trzyletniego chłopca, który uśmiechał się szeroko, ukazując białe, mleczne zęby. Marcel, urodzony na początku drugiego miesiąca wakacji, skradł Twoje serce na krakowskiej porodówce od swojego długiego płaczu. Najmłodszy z rodu Fornalów kibicował Ci na meczach i gdy tylko mógł wręczał Ci statuetki MVP, pozostając na Twoich ręcach do momentu, w którym musiałaś zrzucić z siebie przepocony strój, spłukać swoje ciało chłodną wodą i wysłuchać słów młodego trenera. Zabierając z koca pustą butelkę po wodzie mineralnej, zarzuciłaś na rozgrzane ciało długą koszulę na ramiączka i zamawiając zimny, gazowany napój, ruszyłaś w stronę pięciogwiazdkowego hotelu.

💎
 
 


Tomasz Fornal



Historia miłosna, która miała zaledwie widoczny początek i koniec, zakończyła się przez dwa, pomyłkowe incydenty. Z błędu młodości wyleczyłeś się wraz z nadejściem nowego sezonu w największym mieście, województwa kujawsko-pomorskiego. Przysiadając na drewnianym leżaku na oszklonym balkonie, otworzyłeś puszkę piwa, zgarniając z wierzchu kryształki lodu. Co zmieniło się w Twoim życiu przez trzydzieści dwa miesiące? Nie utrzymywałeś żadnego kontaktu z córką swojego ojczyma. Zapomniałeś o niej, była dla Ciebie jak każda obca osoba, którą spotykałeś podczas codziennych zakupów w osiedlowym sklepie, gdzie najczęściej na promocji znajdowały się kakaowe Grześki. Przestała dla Ciebie istnieć; nie dzwoniłeś, nie pisałeś i przestałeś obserwować ją na wszystkich portalach społecznościowych. Nie było Ci to potrzebne do szczęścia. Sił dodawała Ci profesjonalna gra w siatkówkę. Emocje gwarantowała przeprowadzka do kolejnego, obcego miasta i zapoznanie się ze schematem Rzeszowa. Spoglądając w stronę kilkunastu kartonów, potarłeś brodę, na której znajdował się kilkudniowy zarost. Po prawie trzech latach nie przypominałeś tamtego skromnego chłopaka, który był wychwalony przez większość komentatorów sportowych. Przypominałeś teraz dojrzałego dwudziestodwulatka, który podejmował łatwe, ale również trudne decyzje. Ponownie wróciłeś do dawnej pasji i zamiast dwóch kilometrów, pokonywałeś tylko jeden na bydgoskim, wyremontowanym basenie. Zakurzoną gitarę zostawiłeś chłopcu, który przy każdych odwiedzinach był wyższy o kilka, widocznych centymetrów i bez żadnego sprzeciwu, zabierał z garażu piłkę i za każdym razem nie mogłeś odmówić mu krótkiej rozgrywki. Chowając do czarnej walizki, ozdobną torebkę, zaśmiałeś się pod nosem na samą myśl spotkania z Marcelem. W tamtej chwili byłeś wdzięczny osobie, która podsunęła pomysł z tym imieniem. Podczas wywiadów było łatwiej Ci wybrnąć z trudnej odpowiedzi na pytanie, związanej z wytatuowaną spółgłoską na palcu. Wówczas zapominałeś, że tatuaż wykonany był z powodu wielkiej miłości, mogłeś kłamać przed kamerami i wspominać o brunecie z blizną nad wargą, który z niecierpliwością oczekiwał Twojego przyjazdu. Z dumą mogłeś zakończyć sportową karierę, wyliczając wiele sukcesów i wykorzystać zdobyty tytuł licencjanta, ale zależało Ci jedynie na tym, aby robić to, co się kocha. Bezapelacyjną miłością była siatkówka, dlatego trzymając w dłoniach żółtoniebieską Mikasę, zamknąłeś mieszkanie z numerem setnym, oddając klucze starszemu prezesowi. Otwierając schłodzoną, cytrynową wodę, usiadłeś na miejscu pasażera, zerkając jednocześnie na Ziobrowskiego i na nową płytę, którą trzymał przy kierownicy. Zrozumiałeś, że od niego się nie uwolnisz, a każdy nowy klub, jakby robił Ci na złość i wysyłał interesującą ofertę również do starszego o siedem miesięcy blondyna.
 

 
💎
 
Słońce chowało się za horyzontem. Szara walizka stała obok drzwi wejściowych, a Ty leżałaś z przymkniętymi powiekami, wsłuchując się w przyjemny, męski głos, który czytał fragmenty ulubionej szkolnej lektury, z którą nie rozstawałaś się na krok. W każdym nowym mieszkaniu zajmowała honorowe miejsce i nigdy nie potrafiłaś się od niej uwolnić. Chciałaś ponownie czytać o losach Julii i Romea, jakby od tego zależało Twoje oddychanie i codzienne funkcjonowanie. Nakładając na dłonie niewielką ilość owocowego kremu, usłyszałaś dźwięk telefonu, wycięty fragment odpowiednich słów jednego, ważnego utworu, który został opublikowany w miesiącu Twoich urodzin. Chcę tylko poczuć twój pocałunek, ponownie na moich ustach. I teraz cały ten czas mija, ale wciąż nie potrafię ci powiedzieć, czemu boli mnie za każdym razem gdy cię widzę.Wyobraź sobie, jak bardzo cię potrzebuję. Zdjęcie szczupłego chłopca, któremu brakowało jednej górnej dwójki i dolnej czwórki, momentalnie poprawiło Ci humor. Słysząc jego pierwsze słowa, poczułaś się, jakby ktoś podarował Ci bilet na bezludną wyspę i zagwarantował najlepsze atrakcje. Wmasowując w opalone nogi jagodowy balsam, przytrzyłaś ramieniem urządzenie, wsłuchując się w milczenie z jego strony.
 
-Musisz natychmiast przyjechać do Krakowa. Tęsknię za Tobą.

-Będę jutro z samego rana. Obiecuję, kochany.
 
-Musisz być dzisiaj. Wolę być z Tobą i zostaniesz ze mną do samego rozpoczęcia sezonu.
 
-Masz pan wymagania. -zaśmiałaś się. -Dziękuję, że wypuścisz mnie w październiku. Inaczej zabrakłoby nam pieniędzy na nowe ubrania i te wszystkie zabawki, które z tygodnia na tydzień są coraz droższe.

-Na szczęście mam bogatą rodzinkę. -zachichotał. -Chcę tylko Ciebie, ostatecznie możesz kupić ogromne pudełko lodów.
 

Miałaś w życiu jeden koniec, nowy start, wiele zalet i wiele wad, ale dla jego byłaś w stanie zmienić każdą rzecz; odwołać randkę, opuścić nadmorskie miasto kilka dni wcześniej, leżeć całą noc przy nim i głaskać jego gęste, ciemne włosy, i skoczyć za nim nawet w przepaść. Chowając w pośpiechu mokry strój kąpielowy, kosmetyczkę i parę, starych butów, wpisywałaś nazwę ulicy, na której znajdował się rodzinny dom. Od spotkania z Marcelem dzieliło Cię ponad sto osiemdziesiąt minut, ale byłaś przygotowana na wszystkie przeciwności losu i najbardziej zależało Ci na przytulaniu do swojego serca drobnego ciała, które posiadało w sobie stanowczo za dużo energii.
 

💎
 


Kręcąc głową ze wściekłością, spoglądasz na plamę, utworzoną przez smar. Każda wizyta w rodzinnym warsztacie samochodowym, który znajdował się na obrzeżach miasta, kończyła się właśnie w ten sposób. Wyglądało, jakbyś to ty zawsze naprawiał ten samochód i wydawał przy okazji kilka stówek. Wycierając zbierający się kurz na czarnej karoserii, schowałeś paragon do tylnej kieszeni, dziękując ruchem głowy starszemu mechanikowi, który przypominał Ci Twojego dziadka. Cofając do tyłu, ruszyłeś w stronę centralnego miasta aglomeracji rzeszowskiej z prędkością stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Zatrzymując się na jednym ze skrzyżowań, odliczałeś głośno sekundy do zmiany sygnalizacji, kiedy usłyszałaś wibrację telefonu i zobaczyłeś wspólne zdjęcie z trzylatkiem. Gdybyś go nie znał, myślałabyś o pomyłce albo o trzyminutowej rozmowie. Teraz byłeś pewny, że chłopiec, który odziedził większość wad i zalet po Tobie dzwonił tylko w jednej sprawie. Coś kombinował, coś zaplanował na swój sposób i chciał, abyś wykonał jego życzenie. Odrzucając połączenie, zaparkowałeś obok zajazdu i wybrałeś numer do bruneta, który przywitał Cię ze śmiechem, a w oddali dało się usłyszeć szczekanie psa o imieniu Alex.
 
-Słucham Cię młody człowieku. -sięgnąłeś gorący kubek z kawą. -Piłka została przegryziona? Babcia nie pozwoliła Ci podjadać ciasta, czy może dziadek ograniczył Ci oglądanie bajek?
 
-Za każdym razem pudło. Piłka cała, ciasto w piekarniku, a wszystkie bajki już mi się znudziły. -westchnął. -Potrzebuję kogoś do wspólnej gry.
 
-Z tego, co pamiętam, mieliśmy spotkać się w przyszłym tygodniu.
 
-Masz być dzisiaj, inaczej się na Ciebie obrażę. Kup mi ogromne pudełko lodów i przyjeżdżaj.
 
-Będę, ale pozwolisz mi wygrać chociaż jednego seta, młody.
 
Zaciskając mocniej palce na nadgarsku, ruszyłeś w przeciwnym kierunku, niż zamierzałeś na początku. Dla niego byłeś w stanie porzucić każdy plan na wolny dzień; mogłeś zrezygnować z obecności na imprezie, nie wypić alkoholu za zdrowie kolegi i jechać całą noc do Krakowa, aby tylko zobaczyć jego ciało, nakryte kołdrą w pociągi. Ruszając powoli za czerwonym maluchem, przestałeś myśleć o tym, że miałeś odebrać komplet kluczy od nowego mieszkania. Liczyła się jego prośba i to, co działo się tu i teraz. Układając dłonie na czystej kierownicy, wybrałeś prawy kierunkowskaz, spoglądając na strzałkę, która znajdowała się przy nazwie rodzinnego miasta.


💎
cieszcie się, że nie musieliście czekać trzydzieści dwa miesiące :'')
wiadomość dla ret. niczego nie jesteś pewna, zmieni się więcej niż myślisz.
wypuszczam z rąk w świat.