Marcelina Wiśniewska
Historia miłosna, którą tworzyłaś z mierzącym sto dziewięćdziesiąt osiem centymetrów mężczyzną pękła, jak przedłużony żywot bańki mydlanej. Z błędu młodości wyleczyłaś się za pierwszym pstryknięciem palca. Przysiadając na brzegu plaży i przymykając powieki przed promieniami, gorącego słońca, odłożyłaś kule ortopedyczne na bok. Jako jedyna z klubu Developres SkyRes Rzeszów nie mogłaś przygotowywać się do sezonu i dostałaś przedłużony urlop, który zaczęłaś nad polskim morzem, gdzie na termometrze rtęć prawie zbliżała się do czterdziestu stopni Celsjusza. Definicja szczęścia odeszła od Ciebie w przedostatni dzień starego, dwutysięcznego szesnastego roku, ale Ty wzięłaś się w garść już następnej doby. Co zmieniło się w Twoim życiu przez trzydzieści dwa miesięcy? Skróciłaś włosy o dziesięć centymetrów, prostowałaś je codziennie, zapominając o tym, że układały się w kręcone fale. Zmieniałaś kluby jak rękawiczki na zimę. Przestałaś trzymać język za zębami, stałaś się osobą, która codziennie używała sarkazmu i nawet najlepsza przyjaciółka nie była w stanie Cię poznać. Wieczory spędzałaś w fundacji i czytałaś bajki na dobranoc najmłodszej grupie dzieci, przekonując samą siebie, że odnalezli w Tobie pokłady miłości, o których nie miałaś pojęcia. Wróciłaś do starej pasji i od czasu do czasu stawałaś przed obiektywem aparatu, czując się przy tym, jak tamta szesnastolatka. Trzydziestego pierwszego marca na torcie urodzinowym nie pojawiała się jedynka z przodu. Skończyłaś dwadzieścia dwa lata, nazywano Cię seksowną bestią i z tytułem licencjata, czekałaś na obronę magisterki na kierunku dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Pod względem wiedzy chciałaś rozwijać się dalej, dlatego od zeszłego października zostałaś studentką na Akademii Wychowania Fizycznego. Najbardziej byłaś dumna ze swojego trzyletniego chłopca, który uśmiechał się szeroko, ukazując białe, mleczne zęby. Marcel, urodzony na początku drugiego miesiąca wakacji, skradł Twoje serce na krakowskiej porodówce od swojego długiego płaczu. Najmłodszy z rodu Fornalów kibicował Ci na meczach i gdy tylko mógł wręczał Ci statuetki MVP, pozostając na Twoich ręcach do momentu, w którym musiałaś zrzucić z siebie przepocony strój, spłukać swoje ciało chłodną wodą i wysłuchać słów młodego trenera. Zabierając z koca pustą butelkę po wodzie mineralnej, zarzuciłaś na rozgrzane ciało długą koszulę na ramiączka i zamawiając zimny, gazowany napój, ruszyłaś w stronę pięciogwiazdkowego hotelu.
💎
Tomasz Fornal
Historia miłosna, która miała zaledwie widoczny początek i koniec, zakończyła się przez dwa, pomyłkowe incydenty. Z błędu młodości wyleczyłeś się wraz z nadejściem nowego sezonu w największym mieście, województwa kujawsko-pomorskiego. Przysiadając na drewnianym leżaku na oszklonym balkonie, otworzyłeś puszkę piwa, zgarniając z wierzchu kryształki lodu. Co zmieniło się w Twoim życiu przez trzydzieści dwa miesiące? Nie utrzymywałeś żadnego kontaktu z córką swojego ojczyma. Zapomniałeś o niej, była dla Ciebie jak każda obca osoba, którą spotykałeś podczas codziennych zakupów w osiedlowym sklepie, gdzie najczęściej na promocji znajdowały się kakaowe Grześki. Przestała dla Ciebie istnieć; nie dzwoniłeś, nie pisałeś i przestałeś obserwować ją na wszystkich portalach społecznościowych. Nie było Ci to potrzebne do szczęścia. Sił dodawała Ci profesjonalna gra w siatkówkę. Emocje gwarantowała przeprowadzka do kolejnego, obcego miasta i zapoznanie się ze schematem Rzeszowa. Spoglądając w stronę kilkunastu kartonów, potarłeś brodę, na której znajdował się kilkudniowy zarost. Po prawie trzech latach nie przypominałeś tamtego skromnego chłopaka, który był wychwalony przez większość komentatorów sportowych. Przypominałeś teraz dojrzałego dwudziestodwulatka, który podejmował łatwe, ale również trudne decyzje. Ponownie wróciłeś do dawnej pasji i zamiast dwóch kilometrów, pokonywałeś tylko jeden na bydgoskim, wyremontowanym basenie. Zakurzoną gitarę zostawiłeś chłopcu, który przy każdych odwiedzinach był wyższy o kilka, widocznych centymetrów i bez żadnego sprzeciwu, zabierał z garażu piłkę i za każdym razem nie mogłeś odmówić mu krótkiej rozgrywki. Chowając do czarnej walizki, ozdobną torebkę, zaśmiałeś się pod nosem na samą myśl spotkania z Marcelem. W tamtej chwili byłeś wdzięczny osobie, która podsunęła pomysł z tym imieniem. Podczas wywiadów było łatwiej Ci wybrnąć z trudnej odpowiedzi na pytanie, związanej z wytatuowaną spółgłoską na palcu. Wówczas zapominałeś, że tatuaż wykonany był z powodu wielkiej miłości, mogłeś kłamać przed kamerami i wspominać o brunecie z blizną nad wargą, który z niecierpliwością oczekiwał Twojego przyjazdu. Z dumą mogłeś zakończyć sportową karierę, wyliczając wiele sukcesów i wykorzystać zdobyty tytuł licencjanta, ale zależało Ci jedynie na tym, aby robić to, co się kocha. Bezapelacyjną miłością była siatkówka, dlatego trzymając w dłoniach żółtoniebieską Mikasę, zamknąłeś mieszkanie z numerem setnym, oddając klucze starszemu prezesowi. Otwierając schłodzoną, cytrynową wodę, usiadłeś na miejscu pasażera, zerkając jednocześnie na Ziobrowskiego i na nową płytę, którą trzymał przy kierownicy. Zrozumiałeś, że od niego się nie uwolnisz, a każdy nowy klub, jakby robił Ci na złość i wysyłał interesującą ofertę również do starszego o siedem miesięcy blondyna.
💎
Słońce chowało się za horyzontem. Szara walizka stała obok drzwi wejściowych, a Ty leżałaś z przymkniętymi powiekami, wsłuchując się w przyjemny, męski głos, który czytał fragmenty ulubionej szkolnej lektury, z którą nie rozstawałaś się na krok. W każdym nowym mieszkaniu zajmowała honorowe miejsce i nigdy nie potrafiłaś się od niej uwolnić. Chciałaś ponownie czytać o losach Julii i Romea, jakby od tego zależało Twoje oddychanie i codzienne funkcjonowanie. Nakładając na dłonie niewielką ilość owocowego kremu, usłyszałaś dźwięk telefonu, wycięty fragment odpowiednich słów jednego, ważnego utworu, który został opublikowany w miesiącu Twoich urodzin. Chcę tylko poczuć twój pocałunek, ponownie na moich ustach. I teraz cały ten czas mija, ale wciąż nie potrafię ci powiedzieć, czemu boli mnie za każdym razem gdy cię widzę.Wyobraź sobie, jak bardzo cię potrzebuję. Zdjęcie szczupłego chłopca, któremu brakowało jednej górnej dwójki i dolnej czwórki, momentalnie poprawiło Ci humor. Słysząc jego pierwsze słowa, poczułaś się, jakby ktoś podarował Ci bilet na bezludną wyspę i zagwarantował najlepsze atrakcje. Wmasowując w opalone nogi jagodowy balsam, przytrzyłaś ramieniem urządzenie, wsłuchując się w milczenie z jego strony.
-Musisz natychmiast przyjechać do Krakowa. Tęsknię za Tobą.
-Będę jutro z samego rana. Obiecuję, kochany.
-Musisz być dzisiaj. Wolę być z Tobą i zostaniesz ze mną do samego rozpoczęcia sezonu.
-Masz pan wymagania. -zaśmiałaś się. -Dziękuję, że wypuścisz mnie w październiku. Inaczej zabrakłoby nam pieniędzy na nowe ubrania i te wszystkie zabawki, które z tygodnia na tydzień są coraz droższe.
-Na szczęście mam bogatą rodzinkę. -zachichotał. -Chcę tylko Ciebie, ostatecznie możesz kupić ogromne pudełko lodów.
Miałaś w życiu jeden koniec, nowy start, wiele zalet i wiele wad, ale dla jego byłaś w stanie zmienić każdą rzecz; odwołać randkę, opuścić nadmorskie miasto kilka dni wcześniej, leżeć całą noc przy nim i głaskać jego gęste, ciemne włosy, i skoczyć za nim nawet w przepaść. Chowając w pośpiechu mokry strój kąpielowy, kosmetyczkę i parę, starych butów, wpisywałaś nazwę ulicy, na której znajdował się rodzinny dom. Od spotkania z Marcelem dzieliło Cię ponad sto osiemdziesiąt minut, ale byłaś przygotowana na wszystkie przeciwności losu i najbardziej zależało Ci na przytulaniu do swojego serca drobnego ciała, które posiadało w sobie stanowczo za dużo energii.
💎
Kręcąc głową ze wściekłością, spoglądasz na plamę, utworzoną przez smar. Każda wizyta w rodzinnym warsztacie samochodowym, który znajdował się na obrzeżach miasta, kończyła się właśnie w ten sposób. Wyglądało, jakbyś to ty zawsze naprawiał ten samochód i wydawał przy okazji kilka stówek. Wycierając zbierający się kurz na czarnej karoserii, schowałeś paragon do tylnej kieszeni, dziękując ruchem głowy starszemu mechanikowi, który przypominał Ci Twojego dziadka. Cofając do tyłu, ruszyłeś w stronę centralnego miasta aglomeracji rzeszowskiej z prędkością stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Zatrzymując się na jednym ze skrzyżowań, odliczałeś głośno sekundy do zmiany sygnalizacji, kiedy usłyszałaś wibrację telefonu i zobaczyłeś wspólne zdjęcie z trzylatkiem. Gdybyś go nie znał, myślałabyś o pomyłce albo o trzyminutowej rozmowie. Teraz byłeś pewny, że chłopiec, który odziedził większość wad i zalet po Tobie dzwonił tylko w jednej sprawie. Coś kombinował, coś zaplanował na swój sposób i chciał, abyś wykonał jego życzenie. Odrzucając połączenie, zaparkowałeś obok zajazdu i wybrałeś numer do bruneta, który przywitał Cię ze śmiechem, a w oddali dało się usłyszeć szczekanie psa o imieniu Alex.
-Słucham Cię młody człowieku. -sięgnąłeś gorący kubek z kawą. -Piłka została przegryziona? Babcia nie pozwoliła Ci podjadać ciasta, czy może dziadek ograniczył Ci oglądanie bajek?
-Za każdym razem pudło. Piłka cała, ciasto w piekarniku, a wszystkie bajki już mi się znudziły. -westchnął. -Potrzebuję kogoś do wspólnej gry.
-Z tego, co pamiętam, mieliśmy spotkać się w przyszłym tygodniu.
-Masz być dzisiaj, inaczej się na Ciebie obrażę. Kup mi ogromne pudełko lodów i przyjeżdżaj.
-Będę, ale pozwolisz mi wygrać chociaż jednego seta, młody.
Zaciskając mocniej palce na nadgarsku, ruszyłeś w przeciwnym kierunku, niż zamierzałeś na początku. Dla niego byłeś w stanie porzucić każdy plan na wolny dzień; mogłeś zrezygnować z obecności na imprezie, nie wypić alkoholu za zdrowie kolegi i jechać całą noc do Krakowa, aby tylko zobaczyć jego ciało, nakryte kołdrą w pociągi. Ruszając powoli za czerwonym maluchem, przestałeś myśleć o tym, że miałeś odebrać komplet kluczy od nowego mieszkania. Liczyła się jego prośba i to, co działo się tu i teraz. Układając dłonie na czystej kierownicy, wybrałeś prawy kierunkowskaz, spoglądając na strzałkę, która znajdowała się przy nazwie rodzinnego miasta.
💎
cieszcie się, że nie musieliście czekać trzydzieści dwa miesiące :'')
wiadomość dla ret. niczego nie jesteś pewna, zmieni się więcej niż myślisz.
wypuszczam z rąk w świat.
ale fajnie jestem pierwsza :")
OdpowiedzUsuńzaczynam czytać i już skaczę z radości. Wiem, że robię niepotrzebny spam, ale chyba dzisiaj już nie skomentuję, wybacz.
UsuńNa historię miłosną z motylkami w brzuchu trzeba sobie zasłużyć. Oboje przyczynili się do rozpadu tego związku, ale myślałam, że ze względu na Marcela jeszcze powalczą o tamto, budujące się uczucie. ❣ Powiem krótko i na temat to jest genialnie dobitne, ta para nawet czy razem, czy osobno będzie mnie hipnotyzowała ❣ KOCHAM ❣
Usuńtylko nie skacz za wysoko, bo uderzysz głową w sufit :D Może Marcel pomoże im wszystko naprawić. KOCHAJ DALEJ!
UsuńSŁYSZAŁAŚ MÓJ PISK? BO piszczałam jak głupia 😂 czy to ma być jakieś ostrzeżenie kurde? Bo wiesz, że ja i tak boję się Twoich pomysłów :') No ale okej... Marcel skradł mije serce momentalnie, gdy tylko go poznałam (a miałam przewagę i znam go już jakiś czas 😏😏) zresztą wiesz, że Marcysie są spoko 🙌😂 Lubię takiego Tomka, takiego dojrzałego, odpowiedzialnego i rozkosznego, bo jak inaczej mam to nazwać? Marcelina - Ziobrowski - Fornal: dobra z matmy nie jestem sądząc po dzisiejszej optyce, ale to mi wygląda na wieczny trójkąt 😂😂 Wiesz co to oznacza? CHCEMY WIĘCEJ BUBENA! W sumie to psiapsi Marceliny też dawno nie było 😂😏 Dobra, dobra wiesz, że kocham bardzo, bardzo, więc pisz tak dalej!
OdpowiedzUsuńtwoja najfajniesza supi dupi pacjentka, gdy już zostaniesz psychologiem, Ret.
✋💘
Prawie ogłuchłam przez Ciebie :D Nie bój się, nie jestem taka zła :) Musiałam Ci tego przystojniaka (podobny do Tomka) przedstawić szybciej! Marcysie są spoko, bo coś o tym wiem xD Wieczne trójkąty podobno są dobre xD Wszyscy będą, nie martw się :)
Usuńtwoja może supi dupi psycholog xD
<3 tyle mogę napisać bo jestem pod ogromnym wrażeniem. Ten rozdział jest IDEALNY!! :D
OdpowiedzUsuńTyle wystarczy :D
UsuńAaaaaaaaaa jest i Tomek <3
OdpowiedzUsuńTak! Cieszę się, że nie czekam 32 miesięcy, bo chyba bym umarła! :D
Hmm... Czy ktoś mi może wyjaśnić, co tu się tak naprawdę wydarzyło?
Rany ile tu się zmieniło!
Koniec pięknej miłości? :( Myślę, że Marcel coś na to zaradzi! Już uwielbiam tego malucha! Niezły cwaniak z niego, ale popieram, bo kombinuje bardzo dobrze! Zastanawiam się, co wyniknie z jego podstępu. :D
Co do samych przemian głównej dwójki, może i się zmienili fizycznie, może i zachowują się inaczej, ale czy na pewno tak o sobie zapomnieli? I zastanawia mnie Ziobrowski. Jaka jest jego rola w tym wszystkim! Kiedy kolejny?
Pisz coś szybko!
POZDRAWIAM !!!
Paulka
W końcu i na Tomka musiała przyjść kolej. Każdy tu się trochę zmienił i każdy ma tutaj poważną rolę :)
UsuńLil wróci tutaj, ale daj mi kilka dni, Karo, bo muszę się pozbierać z powodu tych wielkich zmian. Pozdrawiam Cię :)
OdpowiedzUsuńzbieraj się i wracaj :)
UsuńZebrałam się w sobie i jestem. Pewnie znowu wróciłabym za tydzień albo później, ale czekam na jedzenie, więc wykorzystam ten czas produktywnie :) Ten maluch to chyba bez przyczyny nie zadzwonił do nich w tym samym czasie, co? Może to on sprawi, że znowu do siebie wrócą, bo nie pasuje mi i to bardzo, kiedy są osobno. Mam wrażenie, że bez siebie to się duszą i ledwo dają sobie w codziennych czynnościach radę. Mogą długo zaprzeczać, ale ja swoje wiem. Opieka nad synem ich zbliży, jestem tego pewna!
Usuńdo następnego :)
Ten maluch potrafi zdziałać cuda! Synu wołaj o opiekę!
UsuńJestem!
OdpowiedzUsuńO jejku... powiem ci kochana, zauroczyłaś mnie totalnie tym rozdziałem, pod każdym względem.
Ileż tu nam się pozmieniało! Ale nie sadziłam, że to potoczy się właśnie w taki sposób... zaskoczyłaś mnie, naprawdę.
Bardzo mnie teraz zaintrygowałaś, jak to rozwiniesz dalej, nie mogę się doczekać ^^
Buziaki :**
takie miałam zadanie, aby Cię zaskoczyć :)
Usuń